Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Ibrahimpoprawiłkołnierzykkoszuliiprzejrzałsięostatniraz
wlustrze.Westchnąłgłęboko.Ojciecchciał,bynaspotkaniezrodziną
Ayeshyzałożyłtradycyjnąbiałądżalabiję,leczprzekornanatura
nakazałamuubraćsięelegancko,alezwyczajnie.Takjaknacodzień.
Strójskładającysięzespodniwkolorzeciemnejstaliorazbiałej
koszuliowielebardziejdoniegopasował.
„Nareszcie!”,westchnąłwduchu.„Jużniedługopopracybędę
wracałnakolacjędodomu,dożonyibędęzasypiałprzyjejboku”.
Uśmiechnąłsięlekkodoswojegoodbiciaiwyszedłzłazienki.
Wtymsamymmomenciedodrzwijegopokojuktościchozapukał.
–Ibrahim.–Rozległsiędamskigłos.
–Proszę,wejdź,mamo.–Uchyliłdrzwi,zapraszającjądośrodka.
Sajidazlustrowałagospojrzeniem,poprawiającbrzoskwiniowy
hidżabmisternieudrapowanynagłowietak,żeciemna,niemalczarna
grzywkawystawałapozamateriał.Tkaninawydawałasięlekkajak
piórko,kolorystycznieidealniepasowaładoskromnejsukni.
Wyglądałaeleganckoigustownie.
–Ojciecraczejniebędziezadowolony.Dlaczegoznowumusię
sprzeciwiasz?–zapytałasurowo,pokazującnaubiórsyna.
–Takczujęsiębardziejswobodnie.
–Żeniszsię.Powinieneśwyglądaćschludnieitradycyjnie.Anie
swobodnie.Toniejakaśtameuropejskarandka–powiedziałaSajida,
pogardliwiewymawiającostatniesłowa.
–Ubaidjużgotowy?
–Tak,jużdawnojestnadole.ZachwilęprzyjedzieAyesha.Nie
wypada,żebydziewczynanaciebieczekała.Pospieszsię.–Wyszła
zpokoju.
–Ubaidjakzawszenaprowadzeniu–mruknął,apochwiliruszył
dosalonu.
Schodzącposzerokichmarmurowychschodach,zobaczyłswoją
rodzinęsiedzącąsztywnonakanapie.Nastoliku,opróczświeżych
kwiatów,staławypolerowanasrebrnapaterazowocami.Karim
podniósłwzrok,słysząckroki.
–No,jesteśnareszcie,synu!–zawołałpodniesionymgłosem.–Tak