Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zakończenie,żebydołączyćdogłośnychlamentówiżaluzamłodym
StaśkiemDudą,cowszyscygolubiliitakdobrzesięzapowiadał.
Staliwstrugachwodynadnieszczęśliwymojcem,któryzmożony
jakimśodrętwieniemnicniemówił,tylkopatrzyłzbolesnym
zaskoczeniemwpłacząceniebo,leżącnawznaknapiasku,który
wjednąchwilę,naskutekrzęsistej,wiosennejulewy,zamieniłsię
wospałebłoto.Dudowachodziłaodjednegododrugiegogasnącego
wdeszczustoguzoczamiprzerażającosuchymi,jakbymartwymi.
Caławieśsolidarniestałaimokłaczekając.Ktośprzyniósłlampę
naftową,ktośpochodnie,bonaglezrobiłosięzupełnieciemno.
Rozgarnialiczarnypopiółdelikatnie,znamaszczeniem.Kobiety
przyniosłybiałeprześcieradłoinanimzłożylitowszystko,cozostało
zeStaśka.Zkląśnięciem,odktóregowszyscywzdrygnęlisię,
wyciągnęliDudęzbłotaiumieścilinawozie.Taksamo,jakjego
skulonązbólużonę.Niedowierzającościskaławramionachbiałe
zawiniątko.Milczącykonduktniespiesznieruszyłdowsi.
Martynowaomałozeskóryniewyszła,kiedywreszciezajechali
napodwórze.PosadziliosowiałąLenorkęprzypiecu.Ojciecpomógł
jejzdjąćmokreubranieiotuliłwełnianązapaską.Matkawcisnęłajej
dorękikubekzgorącymmlekiemimiodem.
–Omaływłos!Omały!–mruczałapodnosemciskającsię
pokuchni.–Omaływłosbyłybydwatrupy!Alecośmnietknęło,jak
jązobaczyłamnatymwoziemiędzynimi.Najpierwmiałammachnąć
ręką.Niechjedzie.Późniejsięzniąpoliczę.NawetKaziamówiła,
żebymdałaspokój.Akuratdoniejzaszłampoczarnenici,comisię
skończyłydoszycia.Zobacz!–powiedziaładomęża,podnosząc
dogórycienkipalec.–Akuratczarne!Naziemipełnojestznaków.
Trzebasiętylkoichsłuchać,auchroniąnasodwszelkiegozłego
–przeżegnałasięszybko.–Ajakjązauważyłam,toteżprzezokno