Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
polecąztrzaskiem,cośsięwogniuzapadnie,syknieicisza.Niktnic
niemówi.StaryDudastoisamotnie,zosmalonymkijemwdłoni.Ktoś
doniegowołapoimieniu,aonnic,stoijakkamień,nawetniedrgnie,
głowynieobróci.Nic.Tylkoztegojednego,cojużsiędopala,dalej
idzietendziwny,gryzącyterazwoczyciemnydym.Lenorkarozgląda
sięzaStaśkiem,alenigdziegoniewidać.IBrygidacośnerwowosię
rozglądapookolicy,spódnicęlekkowgórępodnosi.IkażeLenorce
nawózsiadać,tymswoimgłosemnieznoszącymsprzeciwu,ale
powtarzaćtymrazemniemusi,bocórcemrózpoplecachidzie
iwjednejchwilisiedzigrzeczniutkonaławce.
Ludzie!CofnijciesięnadrogękrzyczyBrygida.Żmije!
Żmijesięodstogówrozłażą!
I,prawieświętojańskikrąg,rozsypujesięwjednejchwili.
KonstantyPstrońskiłapienawidływijącysięciemny,połyskujący
miedziąkształtiwogieńciska.Ludziewłażąnawozyidalejpatrzą
nadogasającyogień,słuchająjakkwili,szczęście,żenienaich
domostwach.Wkońcusłomęmożnaprzebolećiwypalonąwkoło
trawę,choćtostrata,nowawyrośnie.TylkotenDuda!Osuwasię
nakolana,apotemnaplecyileżytaknawznak,jakmartwyżuk,
chociażżyje,bonawetzdrogiwidać,jakmusiękoszulawtrudnym
oddechupodnosiiopada.Lecikuniemuzkrzykiemżonaikilku
silnychchłopów.Wynoszągousmolonegozpogorzeliska,które
jeszczeniedawno,będzieraptemzedwiegodzinytemu,byłonajlepszą
łąkąwokolicy.
GdzieStasiek?Dudowapotrząsamężowskimramieniem.
Iwtedyludzieporuszylisięprzejęcidogłębi.Brygidapokiwała
głowąipopatrzyłanazmartwiałąnawoziecórkę.Wreszcie,prawie
równozpowszechnymzrozumieniem,lunąłdeszcz,coczaiłsię
odsamegoświtutużnadliniąhoryzontu,aleniespieszyłsię,jakby
czekającnadramatycznyrozwójwypadkówiprzyszedł,nasamo