Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
PaniLucyno,niepomaganampaniHermanspojrzała
współczująconakobietę.Witbergmiałaniewielką
nadwagę.Spiętedługiewłosywkolorzeksiężycowego
blon​dunieno​si​łyśla​duod​ro​stów.
Gospodynibezradniewzruszyłaramionami.Wjej
zmęczo​nychoczachma​lo​wa​łasiętro​ska.
Nicwięcejniewiemstwierdziła.Tosamo
powiedziałamnatutejszejkomendziezastrzegła
izło​ży​ładło​nienapo​do​łku.
Kiedypółgodzinywcześniejpodjechalipodjejdom,
dwiemłodeosoby,kobietaimężczyzna,pielęgnowały
ogród.Onładowałdogrubegoczarnegoworka
zagrabionenatrawiekopceściętychgałęzitujrosnących
wzdłużpłotu.Onazkoleikucałaprzyrododendronie
iobrywałazeschnięteliście.Obojemielinasobiepolary
zwy​szy​tymnaple​cachna​pi​sem„Ser​wisOgrod​ni​czy”.
Przedgarażemstałgranatowydostawczak
zodsuniętymibocznymidrzwiami.Wewnątrzfurgonu
Hermanzauważyłaspalinowąpodkaszarkęijakieś
większeurządzeniezwysuniętymkołem,wyposażone
wtylnązczarnymizębami,któresłużyły
prawdopodobniedospulchnianiagleby.Obokstałykosze
zdrobnymsprzętemikanistry.Wgłębileżałypozwijane
wężeogro​do​weiszma​ty.
Za​dzwo​ni​lidodrzwi.
Policjantkawymieniłauśmiechzpracownicą
wpolarze.Opodalkobietystałatacazbrudnymi
talerzykami,prawdopodobniepocieście,orazpustymi
kub​ka​mipoka​wie,oczymświad​czy​łybru​nat​neza​cie​ki.
LucynaWitbergzaprosiłapolicjantówdośrodka,
anastępnieposzładokuchnipoherbatę.MariaHerman
rozejrzałasiępopokojudziennym.ZeroSiedem
przyglądałsięprzezoknosąsiedniemudomowi
zkru​żgan​ka​miidwu​kon​dy​gna​cyj​nąbasz​tą.
Mająludziewyobraźnięzagadnął,aleHermannie
pod​jęłate​ma​tu.
Zatrzymałasięprzykomodzie,naktórejobok