Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JÓZEK
–Przepraszam,niewiepani,gdzietujestGrzybek?–zapytałJózek
staruszki,któraakuratwyszłanapodwórkoniewielkiego,zniszczonego
domkunakońcuulicy.Kobietamiałanagłowiechustkęwkwiaty
inajwyraźniejtylkotonależałodoniej.Resztaubrania,czylibrązowy
ortalionowybezrękawniknałożonynastarądrelichowąkufajkę
sięgającąwielkichczarnychkaloszy,zdecydowaniestanowiławłasność
kogośinnego.Męża?Możesyna?
–Przepraszam.Grzybekgdziejest,wiepani?!–powtórzyłtym
razemgłośniejiznaczniewolniej,jakdoprzygłuchej.
Dopieroterazspojrzałananiegozmalującymsięnatwarzy
wyrzutem.
–Przecieżsłyszę–zaskrzeczała.–Nietrzebadwarazypowtarzać.
Machnęłaręką,sypiąctrzymanymwdłoniziarnem,inaglewokół
niejzakotłowałosięodkur.Józekwidziałprzezsiatkę,jakptaki
walczązawzięcie,jakskacząposobie,robiącprzytymniemożliwy
rwetes.Rozbawiłgotenwidok.
–Atychybaniejesteśstąd,co?
Zdałsobiesprawę,żestaruszkawciążmusięprzygląda.Askoro
tak,pomyślał,mogłabygozapamiętaćijakbyktopytał,opisać.
Wfilmachzawszejestodcholerytakichświadków.Pamiętająrzeczy
nawetpolatach,opisująsprawcówzeszczegółamiinaprowadzają
natropy.
Tak,aletosąfilmy,głupku,zbeształsięwmyślach.
Wrzeczywistościpewnieledwocięwidzi.
–Nie,proszępani,niejestemstąd–odparłgrzecznieipełnym
zdaniem,ajednocześnieudając,żeocieratwarzzdeszczu,zasłoniłsię
rękąiprzytrzymałdłoń,jakbybolałgoząb.–Topowiemipani,gdzie
tenGrzybek?Bosiętamumówiłem.
Staruszkasypnęłakuromkolejnągarśćiwyszczerzyłasię
wszczerbatym,złośliwymgrymasie.Przypominałamuterazstarą
wiedźmę.