Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
krzaków,wąskirównazwanykiedyśprzezkogośokopem.Odniego
zostałojużpółdrogidopapierowychhałd,możnasięwnimukryć,
przyczaić,tylkotrudnozgrabnieiniezauważalniepokonaćostatni
odcinek,zwłaszczakomuświększemuniżGrzesiek.Dlatego
odjakiegośczasuKacperomijałokopipędziłzgarbionyjakpod
ostrzałemprostodościanymagazynu.Jasne,nadkładałdrogi,ale
przynajmniejmiałtamnapółzrujnowanąbudkę,cośnakształt
komórki,cholerawiepocoinaco.Dobremiejscenaodpoczyneklub
kryjówkę.
Tymrazemteżwybrałdrogęnaokoło.Skuliłsięipognał,licząc,
żewzmagającywiatrideszczzagłusząmlaskaniepodeszewobłoto.
Gdydopadłdobudki,osunąłsiępoceglanej,częściowootynkowanej
ścianie,przywarłdoniejplecamiidyszącciężko,zrobiłszybki
rachuneksumienia:razsiępośliznął,alezłapałrównowagęinieupadł,
tylkowsparłnaręce.Piekła,więcmożliwe,żerozciął,wbłocienie
byłowidać.Razwydawałomusię,żekogoświdziprzyhałdach,
jakiegośpracownika,jednaktomogłobyćtylkowrażenie.Kątemoka
dostrzegłnatomiast,jakDarekwślizgujesiędookopu.
Połowadrogi,pomyślał,agłosywjegogłowienatychmiastpodjęły,
żeowszem,topołowa,aletylkojeśliterazzawróci.Wprzeciwnym
wypadkutowyłączniejednaczwarta,wdodatkutanajłatwiejsza.
Pieprzyćtomruknął.Pieprzyćto,pieprzyć!
Podniósłsięostrożnie,stanąłprzykrawędziiwyjrzał.Drogawolna,
więcuniósłrękę,dającznaćchłopakomwokopie,żerusza.
Terazobydohałdy,obywtencałystospisemekdlakobiet,
opowiastekzżyciawziętych,siermiężnieszarych„Detektywów”,
śliskichokładekmagazynówmotoryzacyjnych,pociesznych„Misiów”
i„Świerszczyków”orazcyckówiwłochatychpiczwywalonych
narozkładówkach.Niewiedziećczemuwszystkiete„Catsy”,„Nowe
Wampy”iniewinnewporównaniudotychdwóch„TwojeWeekendy”
zawszeotwierałysięnanajostrzejszychfotach.Jakbywszystkie
pornomodelkiwypinałysięlubwystawiałydosłońca.Albo
dodzieciakówtakichjakon.
Niewyhamował,pośliznąłsięna„Chipie”iwpadłnastertę.Lawina