Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ramiona,boniedługobędęuMormor.Byćmożebędzieudawać,
żemniespławia,alewiem,żesięucieszyzmojegoprzyjazdu.Myśl,
żejązobaczę,rozgrzewamnieodśrodka.Mojababciaprzytula
najlepiejnaświecie.
–Hei,fine!–Toznowutenchłopak.
Przyspieszamnieco,alesięnieodwracam.Niematunikogoinnego.
Musikrzyczećdomnie.Jeszczekilkakrokówibędęmogłasię
schowaćnałodzi.
Auć.
Cośuderzawmojąnogę.Tometalowysłupek.Krzywięsię
ipocieramudo.Jestzdecydowaniezbytciemnonaokulary.Zdejmuję
jezirytowana,aleczujęsiębeznichnaga.
–Hei!Ślicznotko!–Czujęrękęnamoimramieniu.
Chłopakwyskakujenaprzeciwkomnie,jegopiwochlapie
nadrewnianypomost.Szerokiuśmiechznikazastąpionyprzezgrozę,
szybkozmieniającąsięwzawstydzenie.Podnosirękęisięcofa.
–Sorki,sorki!
Jegokumplewidząmojątwarziwybuchająśmiechem.
Stojęjaksłupsoliipatrzę,jakwpychająsięnawzajemnaprom.Czy
takmaterazwyglądaćmojeżycie?Kiedysąjużnapokładzie,ruszam
wstronęłodziiczuję,jakmetalowypomostkołyszesiępodmoimi
stopami.Najegokońcuprzytrzymujędrzwi,żebyutrzymać
równowagę,iszybkowchodzęnapokład.Szukamciemnegokąta,
wktórymmogłabymsięzwinąćwkulkęiumrzeć,aleochrypłyśmiech
dochodzącyzbaruprzekonujemnie,żepowinnamsięzmierzyć
zgórnympokładem.Nawetjeśliniejestdobrzeoświetlony,
prawdopodobnieniebędzietamzbytwieluludzi,którzymoglibysię
namniegapić.Chwytammetalowąporęcziwspinamsiępostromych
schodach.Rozbrzmiewajązamnąkroki.Mójpulsprzyspiesza.Sązbyt
blisko,ścigająmnie.
–Hei?
Odwracamsięiwidzęwysokiegomężczyznęzszarą,krzaczastą