Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
światła.Zgarbionekonarydrzewniskosiępochylały,
asuchegałęziekładłymunaplecachkościstełapska.
Mimotobrnąłgłębiej.
Wiedział,żetagonitwanieskończysiędobrze.
Zjakiegośpowoduparłjednakdoprzodu,wbrew
rozsądkowi,wiedzionyinstynktem.Smugaświatła
rozpraszałamrok,prowadziłagoniczymzwierzęgonione
wsidłaprzezmyśliwego.Wyczuwał,żektoś
goobserwuje,czerpiesiłęzjegostrachu.
Osaczałygocienie.Rozbiegłysiępolesie,chowały
zadrzewamiiczekały,jeodnajdzie.Paraliżował
gostrach.Przełknąłślinęiwszedłgłębiejwmrok.
Odwróciłgłowę,usiłującdostrzeczaplecamiścieżkę
prowadzącąwgłąblasu.Czuł,żeciemnośćwyciskazniej
całąostrość.Zwolniłizawrócił.
Wyplułpajęczynę,któraprzykleiłamusiędoust,gdy
wpadłwjakieśkrzaki,istrzepnąłresztkitego,codostało
sięzakapturiboleśniedrapałowplecy.
Odwróciłsię.Promieńświatłazniknąłzakolumną
drzew.Naściskanejwdłonikartcekrzywonarysowana
emotkaszczerzyłasięwuśmiechu.
Podążałnapółnocskąpanąwmrokudrogą.Zostawiał
zasobąwypłowiałebudynki,schowanezaścianąmgły.
Jadącyzprzeciwkachevroletobrzuciłgośnieżnąbreją
izmusiłdouruchomieniawycieraczek.Drogatowznosiła
się,toopadała,jaktaśmarozciągniętanapotężnych
barkachlasu.
Sprawcawybrałdziewczynęnieprzypadkowo.Wysłał
doHajdukawiadomość,którejtennieumiał
rozszyfrować.Wiedział,żeniemożejejzostawić.Nie
chodziłoonią,zbytwieleśladówprowadziłodoniego.
Uznał,żespędzinocwmoteluprzytrasie.Wrazieczego
skłamie,żespotkaniebiznesoweprzeciągnęłosię