Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Cześć,mamo–przywitałająnajweselszymtonem,najaki
potrafiłasięzdobyć.
JoanEvanspokazałakoszpiknikowy.
–Masztutrochęjedzenianadrogę.–Uśmiechnęłasięztrudem.
Katewzięłakoszzrąkmatki.
–Dziękuję.
Joanoberwałazwiędłelistkiposadzonejwwiszącymkoszyku
czerwonejlobelii,poczymzwróciłanacórkęłagodnespojrzenie.
–Spędziliśmynatymgankuwieleciepłychletnichwieczorów.
–Przycisnęładoustopuszkipalców.–Pamiętam,jaktyiAlison
sypiałyścietunapowietrzuipaplałyścieprawiedorana.
Katewzięłagłębokioddechipowoliwypuszczałapowietrze,
starającsięuśmierzyćnarastającywpiersiból.
–Tobyłydobreczasy.
Wspomnieniaprzesuwałysięjejprzedoczaminiczymwyświetlane
jednopodrugimprzeźrocza,pókiichodsiebienieodepchnęła.
–Kate,wyjaśniłaś,dlaczegowyjeżdżasz,alewiem,żekryjesię
zatymcoświęcej.
–Mówiłamci.Chcęzrobićcośzeswoimżyciem.
–Nieuważasz,żebycieżonąiwychowywaniedziecitorobienie
czegośkonkretnego?
–Tak,aletoniedlamnie,przynajmniejjeszczenieteraz.Muszę...
Niepotrafiławyrazić,coczuje.Miaławrażenie,żejeślisięstądnie
wyrwie,jejserceroztrzaskasięwdrobnymak.Musiałazrobićcoś
znaczącego,cośważniejszegoniżto,czegooczekiwano
odwychowanejnafarmiedziewczyny,acosprowadzałosię
dowyjściazamążiurodzeniadzieci.Ibyćkimświęcejniż
dziewczyną,którabawisięwlatanie.
Joanusadowiłasięnawiklinowymkrześle.
Katewiedziała,cosięświęciiniemiałaochotyotymrozmawiać.
Przycupnęłanabrzegukrzesłaipołożyłaplecaknapodłodze.Kosz
postawiłasobienakolanach.Objąwszygorękoma,przycisnęła
dobrzuchaitrzymałasięgokurczowojakjakiejśopoki.
Joanrozpoczęłałagodnymgłosem.
–Wiem,żeniemaanidnia,wktórymniepamiętałabyśinie
czułabyściężaru...śmierciAlison.–Przyglądałasięzwiędłymlistkom,