Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdyprzechodziłamobok.
–Dzięki,tato!–odwrzasnęłam,rzucająctorebkę
nawyspękuchenną,którataknaprawdębyłabiałym
koszmarkiemwpostacipłytywiórowej,mamakupiła
jąwKmarcie.Taksamojakchwiejnekrzesła
dokompletu.
–Och,aleśliczne–powiedziałam,podziwiającwazon
pełenświeżychliliinawyspie.–Kiedyjekup...
–SąodHansa–przerwałamamatonemzmieszanym
jakmojamina,gdyusłyszałamtoimię.
Posyłającjejspojrzenie,któremogłobywypalićchrom
zezderzaka,podniosłamkryształowywazon,podeszłam
dośmietnikainadepnęłamnapedał,żebyotworzyć
pokrywkę.
–Nie!–krzyknęła,wostatniejchwiliwyrywając
miwazonzrąk.–Kwiatysątakieładne.Przynajmniej
zgódźsię,żebymwyniosłajedoszkoły.Może
wykorzystamjedozajęćzmartwejnatury,zanim
zwiędną.Dzieciakomsięspodoba.
Westchnęłamiopuściłamprzykrywęśmietnika.
–Dobrze.
–Kochanie...
Tyry-ryry-ryry-ry
,zadzwoniłtelefonkomórkowywmojej
torebce.
Sercemocniejmizabiło,gdychwyciłamzatorebkę
leżącąnastoleizaczęłamprzetrząsaćjejzawartość
wposzukiwaniumałejbrokatowejnokii.
Tyry-ryry-ryry-ry
!
Urządzenietrafiłowmojeręce,wyjęłam
jeiodczytałamimięzekranu.Porazdrugiwciągukilku
minutzrobiłamzmieszanąminę.