Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zgniłe,zgęstniałeodfetoruspopielonychciałpowietrze
rozstępowałosięprzednią.Jakbysiębało,żejejdotyk
możezabraćresztkitego,cozostało.Ogieńsię
zatrzymywał.Dlapostronnegoobserwatorawyglądało
totak,jakbyczasstanąłwmiejscu.Jednakonporuszał
sięwdesperackichspazmach.Zostałchwyconymocnym,
lodowatymuściskiemPonuregoŻniwiarza,któryani
myślałgopuścić.Postaćsunęładalej,niezbaczając
nanic,jakbynieodczuwając,gdziejestikiedyjest.
Toniemiałoznaczenia.Nicniemiałoznaczenia.Noc
stawałasięnanowociemniejsza,księżycspoglądał
nawioskęobolałymwzrokiem,całyskąpanywbrunatnej
mascezdezorientowanychdusz.Nicniemiałoznaczenia.
Jedynyobserwatorschowałsięwobjęciachpuszystych
chmur,licząc,żeoneukojągoniczymmatczyneobjęcia.
Dadząspokójipozwolązapomnieć.
Apostaćdalejsunęła.Tojeszczeniebyłkoniec.
Będziekroczyćtakdługo,ostatniśmiechnieucichnie,
dopókiostatnieserceniezgaśniewobjęciachPonurego
Żniwiarza.
Christianobudziłsięzprzerażeniem.Całejegociałobyło
oblanelodowatympotem.Sercewaliłojakoszalałe,
pragnącrozerwaćjegoklatkępiersiowąiuciecdoEdenu.
Zdalaodhorroru,któregobyłoświadkiem.Ręce
dygotały,akrewuderzaławskroniachjakwściekłestado
rozpędzonychbizonówpróbującychucieczpułapki.
„Totylkosen,totylkosenpowtarzałwmyślach
niczymmantrę.Uspokójsię,jużjesteśbezpieczny.
Wróciłeś.Oddychaj”.