Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Acóżtozakokon?parsknęłanademnąpięknaLaura.
Wyglądaszjakogromnalarwa.Lepiejsiępodnieś,bowszyscychcą
wyjść.
Takibyłmójplanmruknąłemprzezzęby.Alezupełnie
ścierpłymiręceiniemogęsięruszyć.
Jejperlistyśmiechbyłbyurzekającywkażdejinnejsytuacji,jednak
widokzbliżającychsiębutówArielaniepozostawiłmiczasu
nazachwyty.
Stój!krzyknęładoniegoLaura.Twójziomekleży
napodłodze.
Nachyliłasięnademnąijejkasztanowelokiporazdrugitegodnia
połaskotałymniepotwarzy.
MaktośnumerdoGreenpeace?Mamyturzadkigatunekpłetwala
podłogowego.Pomóżmigopodnieść,bosamaniedamrady.
Arielstanąłokrakiemnapodwyższeniachpodfoteleizłapałmnie
podpachami.Pochwilibyłemjużwpozycjiklęczącejimimo
skrępowanychśpiworemnógpodniosłemsiędopionu.
Dziękiwyjąkałem.
Mówiłemci,nienabrzuchu.
Musiałemprzekręcićsięweśnie.
Towarzystwozirytowanetym,żezabrałemimpięćminutprzerwy,
przepchnęłosiędodrzwi.
ŻadnegospanianaziemiwarknąłdomniePing-Pong,jakbym
byłmasochistąizamierzałponowniepchaćsiędogipsu.
Takjest,paniekapitanie.
Będęcięobserwował,Jonaszzmierzyłmniewzrokiem.Amiał
czym.