Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OkołopołudniadrogaodSerockazaczęłasię
oczyszczaćzfurgonów,zatokarocprzybywało.Karoc,
eskortowanychprzezplutonykawalerii,zoficerami
nakozłach.Karocetakieczasemmijałykarczmę,
czasemzatrzymywałysięizmieniałykonie.Czasem
ciekawieprzyglądającejsięciżbiewmrozemporosłym
oknieukazywałytwarzwyrazistą,surową,czasem
mignęłypióropuszem,czasemwtłumiebudziłyszept:
„marszałek”.Iprężylisiężołnierzeioficerowie,uchylali
czapszlachcice,kłanialisiędoziemikmiecie.Lecz
ikarocpowolibraknąćzaczęło.
Rojnaniedawnodrogaświeciłapustką,skrzyłasię
wsłońcukryształamiśniegu,ledwiedwiemawstęgami
koleinznaczącswójkierunek.
Przedkarczmązapanowałozniechęcenie.Teniów,nie
mogącdostaćnaszczypiącymmrozie,cisnąłsiędoizby,
drugibiegłdosaniiotulałsięderami,trzecichuchał
wgarście,uderzałposobierękamilubprzytupywał
nogami,bylerozgrzaćskostniałeczłonki.
Naraznadrodzezadzwoniłymałesaneczki,powożone
przezmłodegomężczyznęwstrojunawpółwojskowym.
Saneczkiprzesunęłysięmiędzypojazdami,zatoczyły
półkolekołokarczmyizaryłysięwśniegu.Mężczyzna
zwróciłsiędociżby:
Gdziepocztowy?Hej,pocztowego,dokroćset!
Chudyczłowiekwkrótkimkożuchupodskoczył
dosanek.
Dousługmiłościwegopana!
Acanjesteś?Cesarznadjeżdża!Koniewyprowadzić!
Widziszkolebkępodlasem?Ruszaj!