Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powłosach.
Usiedlinależance.
Nieodpowiedziałodrazu.Pochyliłgłowę,oparłczołonadłoniach,
jakbyzastanawiałsięnaddoboremsłów,jakbysięwahał.
Mirapatrzyłananiegozniepokojem.
–Czemunicniemówisz?–zapytałacicho.–Cotamsięstało,
kochany?WtymBędzinie?Cośtytamrobił?–Jejgłosdrżał.
–Miro.–Mordechajpodniósłnaniąwzrok.Jegooczybłyszczały
nienaturalnie.–Niemażadnejpartii,żadnejorganizacjianiżadnego
żydowskiegooddziału.Nicniema–odpowiedziałMirze,ajegogłos
byłterazponuryitępy.–Niemadlanasżadnejnadziei.
–Jaktoniemaoddziałów?Przecieżsampowiedziałeś,żesą.
–Były,alejużichniema.Wszystkostracone,Miro.Wszyscy
zginiemyiwszystkichnasspalą…
Mirapatrzyłanaswojegoukochanego.Jejtwarzstałasięnagle
szarajakpapier.
–Wszystkichnas…?Spalą…?Nie!–Potrząsnęłagłową,patrząc
naniegozezłością.–Niemusiałeśstądwyjeżdżać,żeby
mitopowiedzieć.Niemusiałeśstądnawetwyjeżdżać!–krzyknęła
nieomal,awjejoczachodmalowałasięfuria.–Niechcęwtowierzyć!
Powiedzmicośinnego,proszę,powiedzmicośinnego!–zapłakała
izaczęłatrząśćsięnacałymciele.
Mordechajobjąłją,aczującpodpalcamijejrozedrganąodnerwów
skórę,zacząłopowiadaćwspokojnymjuż,pozbawionymemocjitonie.
–Słuchaj…wsierpniuNiemcyogłosili,żeludziebezprzydziału
dopracymająsięstawićnastadionieHakoah.Setkiludzi,niewiem…
możetysiąc,nieliczyłem.Iwszyscyoniposzlinatenstadion,
ztobołami,starzyimłodzi,dzieci,dziewczyny.Samiposzli.Bez
łapanek,bezbicia,bezobławy.Dookołastalistrażnicy,esesmani
zpsami,itamdopierozrobiłsięrwetes,krzyki,płacz,szarpanina,jak