Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odruchbuntutłumionybyłnatychmiastkarabinowąkuląalbo
uderzeniamiciężkich,drewnianychpałek.Setkiludziumarłowten
sposóbnabrukuUmschlagplatzu.Wystarczyło,żektośstanął
wobronieznieważonejkobietyalboociągałsięzwejściemnatrap.
Akrwawychplamniktniezmywał,miałypozostaćtamdlaprzestrogi,
abywidziałyjeideptałyponichwszystkiekolejnetransporty.
–Terazmożebyćinaczej–starałsięodgadnąćjejmyśli
Mordechaj.–Kiedyspotkamysięwreszciewszyscyrazem,opowiem
wamwięcej…Alemuszęniecoochłonąć.Wybaczciemidziewczyny,
żewprowadziłemtutajtakicmentarnynastrój.Aztąwódkątochyba
poczekamynalepsząokazję,co?Terazjeszczeobmyjęsiętylko
ipójdęspać,choćbynapodłodze,bopowiemwam,żejużledwie
siedzę…
TosiaiCywianatychmiastpożegnałysięiwyszły.Gdyzamknęły
siędrzwi,Mordechajwstał.WstałarównieżMira,odsunęładotyłu
krzesło.Przezchwilępatrzylinasiebie,apotemonpodszedł,wziął
jąmocnowramionaiprzywarłdoniejcałymciałem,takjak
mężczyzna,któryprzeztrzymiesiąceniewidziałswojejukochanej,
októrejmyślałkażdejgodzinyspośróddziewięćdziesięciusamotnych
dniinocy.Miracofnęłasięwkierunkuleżanki,pociągnęłagozasobą.
Aleonnieuczyniłkroku.Stałnieruchomo,ponieważuznał,żeich
pierwsze–potakidługimczasie,ipotaktragicznychprzejściach,
odbytespotkanie–niepowinnodopełniaćsiętaktrywialnie
–aprzynajmniejnieodrazu.Najpierwchciałpodzielićsięzukochaną
tymwszystkim,coprzeżył–aMira,będącmądrąidobrądziewczyną,
którapotrafiławielezrozumieć,uszanowałajegowolęitylko
goobjęła,milcząc.
–Niepowiedziałeśmiwszystkiego,cochciałeśpowiedzieć
–odezwałasiępodłuższejchwili.Odchyliłagłowę,żebyspojrzeć
woczyMordechaja.–CośtamsięwydarzyłowtymBędzinie,
prawda?Powieszmi,tak?–zapytała,głaszczącgodelikatnie