Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałdrugi
wktórymodwiedzająmniewśródnocnejciszy
Wpuściłamniejednakwkońcudośrodka,tyleżenie
dośrodkachałupy,adośrodkastajenki,któraprzysiadła
wkąciezagrodyiwyglądałonato,żewtymtysiącleciu
więcejniewstanie.Starabyła,chybabardziejposunięta
wlatachniżstarucha,którapowiedziała,żetylkodlatego
lokujemniewobórce,gdyżwjejchaciejestciasnoinie
mamiejscadladwóchosób.Wyjaśnieniejejprzyjąłem
zezrozumieniem.Ojedzeniuwogóleniebyłomowy.
Toidobrze.Sytywszakbyłem.
Znalazłemsięwięcwśrodku.Wdachuprześwitywały
dziury,wielkienaczterypięściolbrzyma,wkątach
rozpłaszczyłasięstarawilgoć,najednejześcianrozłożyła
sięzobozowiskiempleśń,obokktórejzamieszkaływcale
pokaźnegrzybki,apocałejstajencepanoszyłysię
okruchysłomyikurzu.Noibydełkooczywiściebyło,
krówkazlewej,trzyowieczkiidwajagniątkazprawej,
dalejczarnybaranekwosobnejprzegródce,awkąciku,
zarazprzywejściu,coś,cozgrubszaodpowiadało
mojemuwyobrażeniuobyku.Tylkobiałakozabiegała
swobodniepostajenceresztabydełkastała
zaprzepierzeniamiskleconymizdesek,sznurków,
gwoździikołków.Icośtamżuła,icośtamodczasu
doczasupopijała,icośtamdosiebieposwojemugadała,
ipatrzyłasmętnieifilozoficznie,jaktotylkobydłopatrzeć
potrafi.Oczywiście,żewstajencecuchnęłoniemożebnie,
bojakżebyinaczej,alenosmójszybkoprzyzwyczaiłsię
dozapachupotu,szczynioddechówzwierzęcych.
Wziąłemwręcesześciozębnewidły,którezdjąłem
zpordzewiałegohakawbitegowścianę,izacząłem
nagarniaćsłomę,abyprzygotowaćdlasiebielegowisko.
Początkowoszłomiopornie,gdyżmusiałemprzypomnieć