Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2.
Muszęprzyznać,żetujestnaprawdępięknie
powiedziałaDaria,gdywszystkierzeczy,któreAlina
wzięłazesobązWarszawy,zostałyrozpakowane,apo
transporciebagażowymzostałjedyniekurzunoszącysię
nadpiaszczystądrogą.
PowinnaśwziąćsobiepsapowiedziałMarek,niosąc
dodomujednozcięższychpudeł.Przydałbysię
doobronynatymbezludziu.
Jakimbezludziu?Mamprzecieżoboksąsiadów.Atam
jestnastępnydom.Alinawskazałanakilkabrzóz
rosnącychwzdłużogrodzenia,zaktórymiwidocznybył
drewnianybudynek,pociemniałyzestarości
igdzieniegdzieporośniętymchem.
Niewyglądanazamieszkałymruknąłsceptycznie
szwagier.
Wiesz,Marekmarację.Jateżbyłabymspokojniejsza,
gdybyśniebyłatutakcałkiemsama…Siostra
zawtórowałamężowi.
Och,dajciespokójżachnęłasięAlinawychodzą
zwasmieszczuchy,któretylkowtedyczująsię