Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłotymbardziejnierealne,żetłumykroczącychwrogów,miast
wrzeszczeć,dąćwpiszczałkiiwalićwkotły,zachowywałyniezwykłą,
upiornąwprostciszę.
Dopieropochwilijegomózg,oszołomionynieoczekiwanym
widokiem,zacząłrejestrowaćpierwszefakty.
NadciągająodstronyMarsaScirocco,najdalejnapołudnie
wysuniętegokrańcawyspy.Jakimsięudałotakniespostrzeżenie
wylądować?
StrażniknaszczyciekościołaŚwiętejKatarzynydarłsię
wniebogłosyibiłwdzwon,jakbyentuzjazmempróbowałnadrobić
opieszałość.Gdzieśskrzykiwalisięrycerze.
Brunowytężyłwzrok.Chatyrybackienaprzylądkujużbuchały
dymem,awrozgrzanymodsłońcaiogniapowietrzudrżałycielska
kotwiczącychprzybrzegutureckichgalerigaleot.Brunowidział
przerażonychtubylców,siekanychbatamiizaganianychdoniewoli.
Wiatrprzynosiłichsłabekrzyki.
Tamniemaumocnień,pomyślał.Niemagarnizonów.Niebyło
komustawićimczoła…
OddziałyTurkówjużprzedzierałysiękunim,bliższezkażdym
uderzeniemsercaBrunona.Słońceodbijałosięwostrzach
wznoszonychkuniebubułatów,wklejnotachwszytychwturbanyoraz
wdrogocennychpierścieniach.Widziałjużichbrodatetwarze,tatuaże
naczołach,anawetszyderczeuśmiechy.
Czemutakcicho?Przecieżtokorsarze,szakalemorza,zawsze
rozwrzeszczani…Ktoimnarzuciłswąwolę?
Iwtedy,niczymstadobarwnychptakówspłoszonychprzez
niewidocznegodotejporydrapieżnika,hordykorsarzypoderwałysię
dobiegu.Ztymwyjątkiem,żetoonibylidrapieżnikami.
BratAmalryk!rzuciłBruno,przytomniejąc.Szybko!
OdkościołaŚwiętejKatarzynydzieliłoichzaledwiekilkaset
kroków,alebiegnącywjegostronęmłodyrycerzmiałwrażenie,
żebrniewsmole,aświątyniaznalazłasięnainnymkontynencie.
Wtejżechwilinadciągającykorsarze,jakbysaminiemoglijuż
wytrzymaćnapięcia,eksplodowaliistnąkakofoniądźwięków,
zagłuszającbiciesamotnegodzwonu.Podrozżarzoneniebobuchnęły
ichchrapliwewrzaski,wzmocnionejękiempiszczałekitrąborazpalbą
zmuszkietów.Przezogłuszający,miażdżącyhałaspróbowałsię
przebićwibrującyśpiewimama.
Szybko!krzyczałBruno,pędzącprzedsiebie.Ztyłuczułkojącą
obecnośćolbrzymiegoErhana,adalejbieglitrzejFrancuzi