Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AnetaRzepkaRW2010Magiakasztana
–Jużniechcę.
5.
Upalne,lipcowepopołudnie.Powietrzestoiwmiejscu,słonecznyżarlejesię
zbezchmurnegonieba,rozgrzewającwarszawskieulice.Asfalttopisiępodnaporem
gorąca.
Marekopuściłklimatyzowanąhalęcentrumhandlowegoistarłzczołakropelki
potu.Dzierżyłwdłoniachdwiewypchanepobrzegitorby.Nigdynielubiłrobić
zakupów,alechorobamamywymusiłananimprzejęciewiększościdomowych
obowiązków.Sporządziłwięclistękoniecznychproduktów(żebyniczegonie
zapomnieć)iwybrałsiędopobliskichdelikatesów.Wiedział,oczywiście,żena
bazarkuwarzywasąświeższe,awędlina,zakupionawmięsnymnaprzeciwkoapteki,
smaczniejsza,aleniemiałochotynabieganiepowielusklepach.Odpewnegoczasu
jegoulubionymzajęciemstałosięspacerowaniewokolicachdomuMariiGórskiej
ioczekiwanienaKamilę.Gdydoszłodospotkania,udawał,żebyłozupełnie
przypadkowe,akiedyszczęściemuniedopisało,wracałdodomusmutny
izawiedziony.Słonecznydzieńdawałgwarancję,żedziewczynawybierzesięna
spacer.Bynieprzeoczyćmomentujejwyjściazdomu,Marekzrobiłzakupy
wpośpiechu,apóźniejodrazuskierowałsięwstronęwłasnegomieszkania.Szedł
szybko,zespuszczonągłową.Niezauważyłidącegoznaprzeciwkakolegi.
–Cześć!–znajomygłoszabrzmiałtużprzyuchu,przerywającmurozmyślania
oKamili.–Cotamsłychać?
Marekuniósłgłowęirozpoznałwintruzietwarzprzyjaciela.Niewidzielisięod
zakończeniarokuszkolnego.Koleganieodbierałtelefonu,anaesemesyodpisywał
rzadko.
–O,Wojtek!–stwierdziłzdziwionymgłosemMarek.–Cześć.Niezauważyłem
cię.Coturobisz?Myślałem,żemieszkaszwleśniczówce.
23