Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
OSADA
Uniosłapowiekiinapotkałaprzenikliwywzrokmężczyzny.
Leżałanajegopiersiotulonasilnymiramionami.
Puściszmnieczybędziemyjeszczegdzieślecieć?
zapytałazachrypniętymgłosem.
Uwolniłzobjęć,awtedyonapodniosłasięcała
obolała.
Zostawiłaminhalator.Otrzepałasięzkurzu,czując
niemalkażdymięsieńramion.
Tutajniebędziecipotrzebny.
Tutaj?Rozejrzałasiędookoła.Znajdowalisięnaskraju
gęstegolasu.Przednimi,naniewielkimwzgórzu,
rozpościerałasięosada.Każdyzdomówprzypominał
glinianąchatęjakześredniowiecza,pokrytąsłomianym
dachem,awszystkiebyłyniemalidentyczne.Podoknem
stałaławeczka,przyktórejrosłodrzewo,wokół
przydomowegoogródkaustawionodrewnianypłotek,
adodrzwiprowadziłaścieżkazpolnegokamienia.
Cotozawiocha?prychnęła.
Chłopakrzuciłjejkarcącespojrzenie.
JesteśmywLuonto.
Obokjakiegomiasta?Nigdynieogarniałamnazw
geograficznych.
Naszejkrainyniemanamapie.Ludzieniewiedzą
ojejistnieniu.
Mhm...Potarłarękączoło.Rodzicieniemówilici,
żeopalaniebezczapkiszkodzinagłowę?
Atobie,żeróżowylepiejwyglądanapoliczkachniż
nawłosach?
Chloriszacisnęłazęby.Jużmiałaochotęzmieszać
gozbłotem,gdypojawiłasięznajomasmugazielonego