Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zaczęłaspadać,widzącoddającesięzzawrotną
prędkościąniebo.Sercewaliłojakszalone,brakowałojej
powietrza.Leczgdytylkozamknęłaoczy,napłynął
niespodziewanyspokój.Nieczułaprzerażenia,jedynie
rozczarowanie.Wizjaodejściaztegoświatabyłamoże
iprzykra,alenietragiczna.Niebędziezanikimtęsknić.
Możeistniejeżyciepożyciu,gdzieodnajdzieszczęście,
miłośćizrozumienie?Jejduszanarodzisięnanowo
wciele,któreniepokryjesięwięcejropnąwysypką
odtabliczkiczekolady,orzechowychlodówczyowoców
morza?
Ogarnęłopodekscytowanienamyślobitejśmietanie
ztruskawkamizajadanejwtowarzystwieidealnych
rodziców,widealnymogródkujejidealnegodomu,
wnowymidealnymżyciu...
Inaglepoczuła,żecośmiażdżyjejżebra.
Upadła?
Nie...
Otworzyłaoczyizamarła.Ogromneptaszysko
oostrychszponachunosiłowprostdonieba.Trzepotało
skrzydłamimonstrualnychrozmiarów.Brunatne,niemal
czarnepióra,nakrapianebiałymiplamami,szeleściłyprzy
każdymjegoruchu.Lecielinaddrzewami,corazwyżej
podchmury,pozostawiajączasobąodgłosypękającej
ziemi.
Zimnywiatrwdzierałsiędouszu,zapierałdech
wpiersiach.Nabrałałykpowietrza,awtedyzjejpłuc
wydobyłsięastmatycznykaszel.Zaczęłakasłać
intensywniej,bezustanku,czuła,żesiędusi,żołądek
podszedłjejdogardła.Gdybymusiaławybraćrodzaj
śmierci,jakąmaumrzeć,tozdecydowaniewolała
roztrzaskaćsobiewcześniejgłowępodczasupadku.
Wszystkojednakwskazywałonato,żezadławisię
własnymiwymiocinamiiudusi,wiszącwszponach