Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Aniimsięśniło.Gdybysięrozwiązały,toAustriacynie
omieszkalibytegorozgłosić.Stryjteżdomyśliłsię,żenie
usiedzę,idlategoprzesłałmizasiłek.Biłsięprzeciepod
Kościuszką...Tęgistary!Żebynieżonaidzieci,tomoże
byisamjeszczeruszył.No,amykiedy?
–Jaknajprędzej.Prawiewszystkojużskończone.Pojadę
jeszczezpożegnaniemdoLeżnicy,potemdoopiekunów
ibędęgotów.AlepókistaryPlichtachory,toitynie
możeszjechać.TampróczpannyAnnyniemanikogo
wdomu.
–Sprowadziłemwczorajfelczera.Aleimojapoczciwa
matkapilnujechorego.MożeBógda,żesiętoprzesili.
–Kiedyzapadł?
–Wsobotę,zezmęczeniazadzikiem.
–Jakżetobyło?
Cywiński,jakkażdymyśliwy,lubiłopowiadaćobszernie
oprzygodachmyśliwskich,więcrozpoczął:
–Byłotak.Borowydałznać,żeznalazłbarłógodyńca.
Plichtachciałiśćzaraz,bonazajutrzniewypadało
zpowoduniedzieli...Plutabyłaokrutnaiwicher.Anusia
prosiłaojca,byniechodził,ażejazawszerobięto,czego
onachce,więcteżperswadowałem,żedzik
doponiedziałkunieuciecze.Alegadajżezestarym,gdy
chodziogrubąsztukę.Myswoje,onswoje.Uparłsię
iposzliśmywedwóchzpsami.Niebyłodaleko,więcpsy,
pomarudziwszytrochę,ruszyłynadzika.Aleonniegłupi
kołować,tylkojaksiępuściłprzedsiebie,takgnałprosto
kuŚwidrowymjarom.Słuchamy,gonidalej.
WięcPlichtapowiada:„Idźmyzagonem,śniegijeszcze
wlesieduże,zatkniesiębestia,siądziepodpniem
ibędziesiępsomodcinał”.Jakożtaksięstało,alenim
doszliśmy,ruszył,odsapnąwszyznowu,itakbyłozetrzy