Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Różowe,wesołeblaskikładłysięnaśnieguodjasno
oświeconychokienwedworze.Markowi,gdyminął
kołowrót,zdawałosię,żeprzezoknowidzi,wśródinnych
osób,wdzięcznąpostaćpannyKlarybelliWyrożębskiej,
aleniewidziałjejwyraźnie,gdyżmrózprzysłoniłszyby
fantastycznymikwiatamiszronu.Niedalekogankustała
podwójnakarocanasaniach;obokniejczterechparobków
konno,zdługimidrążkamiwręku,doktórych
przywiązanebyłyżelaznekoszyki,naładowanełuczywem.
Dwajznichbylizajęcizapalaniemłuczywa,cooznaczało,
żegościewyjadąladachwila.Marekniechciałsię
spotkaćzpaniamizLeżnicy,wszedłwięcprędkodosieni,
byudaćsiędoswegopokojunagórze.Zaledwiejednak
przeszedłpółdrogidoschodów,gdydrzwibawialnego
pokojuotworzyłysięnarozcież23iukazałasięwnich
starościnaSokołowskapodrękęzestarymszambelanem,
zanimizaśKajetanprowadziłpannęKlarybellę.Wobec
niespodziewanegospotkania,Markowiniepozostałonic
innego,jakzatrzymaćsięiprzywitać.Ucałowałwięcrękę
panistarościny,drobnejichudejosóbki,trochęgłuchej
izdziecinniałej,aleczułejjeszczenawzględytowarzyskie,
copokazałosięzarazprzypowitaniu,gdyżzapytałatylko
zimno:„Awaćpandonocypolował?”inieczekając
naodpowiedź,przeszła.Natomiastinnebyłozachowanie
siępannyKlarybelli.GdyMarekskłoniłsięprzednią,ujęła
golekkooburękomazaskronieiucałowaławczoło.
Ponieważprzypoprzednichspotkaniachwitała
goiżegnałazawszeobojętnie,więcchłopiecspojrzał
naniąpytającymizdumionymwzrokiem.Ale