Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ2
–Cześć!–odpowiedziałamdonośniedotelefonu,który
trzymałamkurczowowręce.Wiedziałam,żeAgnieszka
zadzwoni,choćminęłojużsporoczasu,którydałamjej
naochłonięciepowiadomościpozostawionej
nadyktafonie.–Dzwonisz,czylijużsięniegniewasz?
–zapytałam,śledzącpilnietwarzMattakrojącegodynię
nakuchennymblacie.
–Tegoniepowiedziałam.Chęćusłyszeniaciebiebyła
silniejszajednakniżmojaurażonaduma.
–Ej,no...Nieprzesadzaj,Agusiu.RazemzMattem
odnaleźliśmytwojąmiłość.
–Byłąmiłość.–Przyjaciółkaszybkomniepoprawiła,
ajamimowolnieuśmiechnęłamsię,wyobrażającsobiejej
zakłopotanie.
–Powiedzmi,copostanowiłaś–poprosiłam,zerkając
znowunaThomasa,którybiegałpokuchniwsamych
bokserkachimoimfartuszku,wktórymwyglądał
niesamowiciekusząco.
–Tymilepiejpowiedz,couciebie.
–Coumnie?–powtórzyłam,posyłającMattowiszeroki
uśmiech,podczasgdyonwpatrywałsięwemnie
niespokojnymwzrokiem.–Hm...Właściwietodobrze.
Mattnamawiamnienaprzyjęciepracywjegofirmie.
–Chybasięniezgodziłaś?
–Wciążrozważamtępropozycję–odparłam,posyłając
szelmowskiuśmiechmężczyźnie,którywowym