Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sta​regoka​wa​lera.
Zdecydowaniewolałabybyćpokojówkąlub
po​my​waczkąwkuchni.
Upokarzałarównieżświadomośćzaciągnięciadługu
utegodobregopana,którychętniebyspłaciłatym,czym
takajakonaodwdzięczyćsięjedynie,wjejprzekonaniu,
może.
Alecóżskorowierzycielniedajenajlżejszegoznaku,
żeza​leżymunaspła​cieza​cią​gnię​tegozo​bo​wią​za​nia...
Poobiedziezwykleprzebierałsięwpiżamę,kładłsię
zcy​ga​remwustachirę​kamipodgłowąnaoto​ma​nie.
Soniasiedziaławtedyprzynimnabujanymfotelu
zgazetąlubksiążkąiwtedyczułasięlektorkątego
nie​zro​zu​mia​łegodlaniej„fa​ceta”.
Czytałaakuratmonotonnymgłosemjakiśnudny(bo
polityczny)artykuł,gdywprzedpokojuzadźwięczał
elek​trycznydzwo​nek.
Któżbytootejporze?Rzymskiskrzywiłsię
znie​za​do​wo​le​niem.
Chwilępóźniejlokajmeldowałjakzawszeuroczyście
izpowagą,choćoczymusięśmiałypodsiwymi,
krzaczastymibrwiami.Widaćradbyłniespodziewanemu
go​ściowi.
PanJe​rzyprzy​je​chał.
Jerzy?!zawołałRyszardiżywozerwałsię
zotomany,zapominającoswymstyluzrównoważonego,
zim​negodżen​tel​mena.
Dogabinetuwszedłwysoki,dorodny,młodychłopiec
irzuciłsięnaszyjęstaremukawalerowi.Soniawstała,
ru​mie​niącsię;za​sko​czonabyłanie​spo​dzie​wanąwi​zytą.
Obserwującprzywitanietychdwóchpanów,
zapytywałasamasiebie,ktobytomógłbyćten