Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Poszliśmyzajegoradą,chociażteżstraciliśmyapetyt.
Niewracaliśmyjużwrozmowiedoincydentu,którymiał
miejsceprzypowitaniu.Skoncentrowaliśmysię
nasprawachbieżących:Kubaopowiadałoswojejpracy,
onaszymspotkaniunakursiehiszpańskiego,owyjeździe
naMazury…Napewnojednakmyślałoczymśinnym.
Dopieropojegowyjściuposzłamdosypialni,
bysprawdzić,czytatanaprawdęczujesięnatyledobrze,
abyporozmawiaćzemnąoprzeszłości.Chybawiedział,
ocochodzi,boodrazuzaprosiłmnie,żebymusiadła
nafoteluobokłóżka.
–OjciecKubybyłkiedyśmoimwspólnikiem
–powiedział.–Prowadziliśmyrazemfirmęnapoczątkulat
dziewięćdziesiątych.Rozdzieliłynaspewne
nieporozumienia.Chodziłogłównieosprawyfinansowe
isposóbzarządzania.Ostatecznierozwiązaliśmyspółkę
ikażdyznasposzedłswojądrogą.
Nieczułamsięusatysfakcjonowanatymwyjaśnieniem.
Moimzdaniemwcalenietłumaczyłojegozasłabnięcia.
Tatachybatoodgadł,ponieważpochwilidodał:
–Wybacz,żetakzareagowałem,aleniebyłem
przygotowanynapodobnyzbiegokoliczności.Tylu
chłopakówmieszkawWarszawie,atymusiałaśspotkać
właśniejego…
–Maszcośprzeciwkotemu?–zapytałamcicho.
–Oczywiście,żenie!
Togwałtownezaprzeczeniewydałomisiępodejrzane.
OnzpewnościąmiałpoważnykonfliktzojcemKuby.