Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IV
–Samijesteście?!Bardzomnietocieszy–zawołał
Walter,wbiegającgwałtowniedosalonu.
–Dlaczego?–zapytałKarol.
–Myślałem,żeprzyjdęzapóźno,alejestem
zadowolony,widząc,żeniemajeszczenikogoiże
państwoEdmonstoneniezeszlidotychczasnadół.
–Gdziebyłeś?
–Zabłądziłem,wchodzącnawzgórze.Zdawałomisię,
iżktośwspomniał,żestamtądwidaćmorze.
–Niemożeszżyćbezwidokumorza?
Waltersięroześmiał.
–Bezmorza–odrzekł–wszystkowydajemisię
martwe.Naturazdajesięuwięzionawmuryzdrzew
ipagórków,pozbawionażycia,jakiejejnadaje
nieustannyruchiszumoceanu.
–Izaswymipięknymiskałamitęskniszzapewne!–
zapytałaLaura.
–Chciałbym,żebyśmogłazobaczyćShagstone!Jest
towysepkaskalista,łagodniepochylonazjednejstrony,
zdrugiejzaśprostopadleuciętaiciągleokrytapianą.
Zdalekawidaćzawszetębiałąpianę,poruszającąsię
wtęiowąstronę,jakbłyszcząceświatełko.
–Słyszycie?Powóz.
–Młodyczłowiekijegotowarzysz–wyrzekłKarol.
–Jakmożeszmówićwpodobnysposób?–powiedziała
Laura.–ZakogowziętobypanaThorndale?
–ZapewneniezalokajaFilipa,jeślijestprawdąto,
copowiadają,żenigdywielkiczłowiekniebyłwielkimdla
swegolokaja.
PanThorndalebyłjednymztychludzi,októrychmało