Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ByłeśzapewnewStylehurstwczasieswegopobytu
wSa​int-Mil​dred?CzyMał​go​rzatajeź​dziłaztobą?
Małgorzata!Onie!Zanadtojestzajętaswoim
towarzystwemliterackim,swoimiwieczorami
iko​mi​te​tami.
Acopo​wieszodok​to​rze?
Widywałemgooilemożnościjaknajmniej,gdyż
nabieramcorazwiększegoprzekonania,żepandoktornie
mapo​ję​cia,cotojestroz​mowa.
Fi​lipwes​tchnął,leczpochwilimó​wiłda​lej:
Nie,jedynąmojąprzyjemnościąwSaint-Mildredbyły
wycieczkiprzezwrzosydoStylehurst.Opuszczamzwykle
zprzyjemnościątakigwarrozmów,nowiniplotekdla
widokuspokojnegodniajesieni,wktórymzżółkłeliście
spadajązdrzewzłagodnymszelestem,takjakdawniej
idlaci​chegocmen​ta​rzapeł​negojesz​czezie​lo​no​ści.
Plotki?powtórzyłaLaura.Spodziewamsię,
żeMał​go​rzatawnichniegu​stuje?
Plotkiliterackieinaukoweotysiącrazygorsze
odzwy​kłychpo​spo​li​tychplo​tek.
Cieszymnie,żebyłeśtakbliskoStylehurst.Jakżesię
mieważonasta​regoka​sjera?
Bardzodobrze,biegazawszewswoichdrewnianych
trzewiczkachiżywszajestteraz,niżjakdawniej
wi​dy​wa​łem.
Czyby​łeśiwogro​dzie?
Tak,bluszczsadzonyrękąFannyzakryłjużcałkiem
południowymur,aakacjataksięrozrosła,żechciałem,
abyjejpoobcinanogałęzie.AlestaryWillnicruszyćnie
chce,zachowującwszystkotak,jakbyło,zczciąprawie
re​li​gijną.
Idługojeszczerozmawialiodawnymdomurodziców