Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nierozsądnymibardzoupartym.Cieszęsiębardzo,
żegospo​tkamznowu...Jakonjestdo​brzewy​cho​wany!
Jesteśmydumnizniegopowiedziałapani
Edmonstone,uśmiechającsięsądzę,żeodurodzenia
aninachwilęniespra​wiłro​dzi​nieprzy​kro​ści.
RozmowazostałaprzerwanaodgłosemszczudełKarola
przechodzącegopowoliprzezprzedpokój.Walterwybiegł,
abymupomóciposadzićgonakanapie,następniezaś
nicniemó​wiąc,wy​szedłśpiesz​niezsa​lonu.
Mamasamnasamzmil​czą​cym!za​wo​łałKa​rol.
Nieumiemciwyrazić,ilepięknychwidzęwnim
przy​mio​tówod​rze​kła,opusz​cza​jącpo​kój.
HmmruknąłKarol.Toznaczy,żemojapanimatka
jestnimzachwycona,aznającmojąpogardędla
bohaterów,obawiasię,abymzniejnieżartowałalbonie
znienawidziłnowoprzybyłego.Jestemzawsze
zadowolony,kiedyniemaFilipaigdybyrazzaprzestano
głosićjegopochwały,możnabytumiećtrochęspokoju.
Gdybymmyślał,żemójkuzynmabyćtakżetaką
doskonałością,tobymprzestałdbaćoniego.Lecznie,nie
nadarmomaonta​kieso​koleoczy.
Odtegodniasokoleoczynabrałyjeszczewięcejblasku
iWalterpocząłzajmowaćsięwięcejtym,cosięwkoło
niegodziało.JednegodniazebrałosięwHollywellkilka
młodychosóbzsąsiedztwa,któreotoczywszyKarola,
śmiałysięiżartowaływesoło.Waltersiedzącyzboku
słuchałwszystkiegowmilczeniu.Laura,korzystając
zha​łasu,wy​rze​kładoniegopół​gło​sem:
Wszystkotoniebar​dzoroz​sądne,nie​praw​daż?
Awi​dząc,żesięwahazod​po​wie​dzią,do​dała:
Mówbezobawy;Filipijauważamy,żeszkodaczasu
nata​kieśmie​chyinie​do​rzecznąpa​pla​ninę.
Czytodo​prawdysamenie​do​rzecz​no​ści?