Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przymknęłaoczyiwciągnęłapowietrze,wyobrażając
sobieznajomyzapachigliwiaiżywicyznutąbłotnistej
wilgociitorfu.
–Halo!ZiemiadoMalwiny!
–Comówiłeś?
–Nicważnego.Zdrzemnijsię,bowidzę,żepadasz
nanos.
–Niejestemśpiąca.Zresztąmamsporodozrobienia.
Pojedzieszpozakupy?Zapomniałamkilkurzeczy.
Pieluchysiękończą,moment,gdzieśtumamlistę.
Pożegnałago,cieszącsięzchwilisamotności.Chłopcy,
którzykojarzylisięjejzdopierocowyklutymipisklakami,
spalispokojnie.Przyszłojejdogłowy,żeniemająpojęcia,
ilezłakryjesięnaświecie.Chciałaichchronićprzed
tąwiedząnajdłużej,jaktobędziemożliwe.
Żywiławielewątpliwości,gdywychodziłazamąż.
PodobniejakPatrycja.Jednakonazdecydowałasię
nadzieci.Inaczejniżprzyjaciółka.Wybrałyróżnedrogi.
Ciekawiłoją,jakpotocząsięlosyichbeniaminka,Ewy.
Najmłodszaznich,najbardziejradosna,zwariowana,
spontaniczna,jakbyprzeszłośćledwiejąliznęła,aona
otrząsnęłasięjakkotiruszyłanaposzukiwanieszczęścia.
Chroniłyją,żebymócpobieraćzjejniewyczerpanego
źródłapozytywnąenergię.
Malwinauśmiechnęłasiępodnosem,składając
dziecięcekaftaniki.Wmieszkaniupanowałrozgardiasz.
Powinnasięsprężyć,bozarazchłopcysięobudzą.
Przypomniałasobie,żeniemiałanicwustachodczasu
śniadaniazjedzonegowpośpiechu,azegarwskazywał
piątąpopołudniu.Dobrze,żePatrykzjadłwpracy.
Czułasięobolałapodługimspacerze,odwiedzinach
uprzyjaciółki,zakupachwkilkusklepach,połączonych
zwyczerpującymmanewrowaniemwózkiemprzezwąskie
uliczki.Wstała,odgięłasiędotyłu,coprzyniosłojej
chwilowąulgę.