Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Umykałyprzeszłości.Bezustannieszukałysłońca
ijasnychstron.Ichśmiechbrzmiałgłośniejniżinnych,
aoczylśniłyniegasnącymblaskiem.Łapczywie
korzystałyzszansdawanychprzezlos,jakbytomiało
jeuchronićprzedwspomnieniami.Onaitakmiałałatwiej.
Byłatylkoświadkiem,nikimwięcej,towarzyszką
trzymającązadłoń,bydodaćotuchywtymtrudnym
momencieipotem.Przeszłyprzeztorazem,alekażda
odegrałainnąrolęwkameralnymdramacie,
powracającymisprawiającymból,nawetpotakdługim
czasie.
–Nierozumiemtylko,dlaczegozawszejeździcie
wjednomiejsce.Ztego,comówiłaś,niematamnic
ciekawego,tylkoleśnagłuszaiżadnychwygód.Dlaczego
nieChorwacja,Hiszpania,Włochy,choćbyPragaalbo
jakiśmodnyośrodeknaMazurach?Jesttylemożliwości.
–TymisłowamiPatrykjązaskoczył.Poupewnieniusię,
żechłopcymocnośpią,sięgaławłaśniedoszafy
wprzedpokojuiwyciągaławiekowąwalizkęnakółkach.
–Właśniedlatego.Przednarodzinamichłopcówdwa
razydorokuwspólniejeździliśmywnowemiejsca.Ztobą
zawszemogęliczyćnaogromemocji,atam
wypoczywam.Taknaprawdę.Cisza,spokój,dzikanatura.
–Daszmidokładnyadres?Nowiesz,gdybycośsię
wydarzyło.Cieszęsię,żejedziesz,aletrochęmartwi
mnie,żetotakdalekoiżebędziesztamzupełnieodcięta
odcywilizacji.
–Oczywiście–zapewniłago,niemającnajmniejszego
zamiarutegozrobić.
Togoniedotyczyło.Podanienamiarówbyłobyjak
zdrada.Odkądtamjeździły,nigdyniespotkałynad
jezioremżywegoducha.Mogłybiegaćnago,robić
nieodpowiedzialneizawstydzającerzeczy,mogły
wszystkoiniktichnieoceniał.Prawdziwawolność.