Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięioparłaozagłówek.Palcewsunęławpotarganewłosy
iniezbytprzytomnierozejrzałasięposypialnizalanej
dziennymświatłem.
–Kawacistygnie,nastolewkuchnisąkanapki.
–Dziękuję.Niezasłużyłamnatakiegomęża.
–Przeciągnęłasię.
Piotrsięgnąłpokomórkęleżącąnanocnymstoliku,
wstałiuchyliłokno.Otworzyłszafęizawahałsięprzed
wyboremmarynarki.
–Ciepłodzisiaj–rzuciłodniechcenia.–Znowunie
mogłaśspać?–Przymierzyłsiwą,przeglądającsię
wlustrzewiszącymnadrzwiachiłowiącwodbiciujej
spojrzenie.–Powinnaśotympowiedziećlekarzowi.
–Tonic.Mamtakcałeżycie.–Machnęłaręką,
wyplątującsięzkołdry.–Nieprzejmujsiętym.–Podeszła
doniego,poprawiłakołnierzykkoszuliizdjęłanitkęzjego
ramienia.
–Trochęmnietoniepokoi.
–Naprawdęniepotrzebnie.–Jejgłosbrzmiałpewnie.
Uśmiechałasięuspokajająco.–Niespóźniszsię?
–Cholerajasna,gdziesąmojekluczyki?–Zakręciłsię,
założyłbuty,złapałzateczkę,ucałowałjąwczoło
iwybiegłzmieszkania.
Podeszładooknaipatrzyła,jakwsiadadosamochodu
zaparkowanegopodrozłożystymkasztanowcem.Tylko
tamznalazłmiejscewczorajszegowieczoruiniestety
okolicznegołębieskwapliwieskorzystałyznadarzającej
sięmożliwościzapaskudzeniapojazdu,którybyłdopiero
myty.Nawetzperspektywydrugiegopiętrawidziała
szpecąceplamy.Patrycjapostanowiłanieniepokoićtym
drobiazgiemmęża,chociażnormalniewysłałaby
muwiadomość:„Spójrznabagażnik”;albocośwtym
stylu.
Nietymrazem.Najchętniejwróciłabydołóżka,zamiast
tegorzuciłaokiemnazegarwiszącynadwejściem