Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ4
GROCHEMOŚCIANĘ
Nawieczornymtreningupiłkarzemielizacząćprzyswajaćsobiestałe
fragmentygry.Zgodniezumowąstawiłemsiępoddrzwiamihotelu,
którychstrzeglidwajdobrzemiznanikadrowiochroniarze,Jacek
MarczewskiiRobertSiwek,czyliMarchewaiSiwy.Obajlubią
dowcipkować,więcniezdziwiłemsię,kiedyzpoważnymiminami
oświadczyli,żeomojejwizycieniktichniepoinformowałinigdzienie
wejdę.Naszczęścieszybkospuściliztonuiwprowadzilimnie
dośrodka,gdzieczekałjużrzecznikreprezentacji.
Możeszoglądaćtreningzgóry,zprzeszklonejlożyusłyszałem.
Ci,którzybylikiedyśnastadioniewGrodziskubądźwidzieliten
obiektwtelewizji,wiedzą,jakwyglądaoszklonalożaVIP
usytuowananasamymśrodku,tużpoddachem.Widokztegomiejsca
jestdoskonały.Jedynyminuskompletnieniesłychaćstamtąd
odgłosówzboiska.Absolutniemitonieprzeszkadzało.Świadomość
tego,żewszyscynamurawiezachowująsięnaturalnie,rekompensował
mibrakfonii.Właśniezaczynałemkosztowaćtortu,którymmiałemsię
delektowaćprzeznajbliższetrzylata.
PokrótkiejrozgrzewceAdamzarządziłpierwszystałyfragmentgry.
Nietraciłczasunajegoomawianie.Wszystkozostałoprzedstawione
piłkarzomwszatni,tużprzedtreningiem.Pierwszepróbynie
zwiastowałysukcesugłówniezpowodunieudolnościWaldka
Soboty.PomocnikBrugiimiał,wydawałosię,prostezadanie:wybiec
zpolakarnegowkierunkuchorągiewkiibezprzyjęciapiłkiodegrać
poziemidowykonującegorzutrożny.Wtedymiałonastąpić
dośrodkowanie.NiestetypodaniaSobotybyłymiernejjakości.
Kiedywkońcuudałosiędobrzezagraćiposłaćpiłkęwpolekarne,
niewieleztegowynikało.Celnychstrzałówjaknalekarstwo.
DlategoNawałkaszybkospróbowałkolejnegowariantu.Tymrazem
byłtorzutwolny:BłaszczykowskipodałdoLewandowskiego.Tuz
przedzagraniemKubapodnosiłrękę.TomiałbyćsygnałdlaRoberta,
abywybiegłprzedustawionymurwcentralnączęśćpolakarnego.
Wtymsamymczasienasiobrońcymieli„wylokować”rywali,którzy
zareagowalinaruchLewego.Wszystkopoto,byRobertwmomencie
oddawaniastrzałubądźprzyjęciapiłkiniemiałwokółsiebie
nieproszonegotowarzystwa.Ichoćparęrazyudałosiędotakiej