Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żesiedziałakuratwulubionejknajpieBartka,itowtedy,
kiedyonbyłtamzAgnieszką?
Przesadzasz,stary.Maszdlasiebiecośdozarzucenia?
Nie.Toococichodzi?powiedziałdoswoichoczu,który
patrzyłynaniegozlusterka.Jakośsmutnopatrzyły,więc
nakazałsobieuśmiech,włączyłgłośnoradio
ipodśpiewującjakiśporannyszit,pojechałnazakupy.
*
Tak,tomusiałobyćdzisiaj.Niebędzielepszejmożliwości.
Wszystkosięidealnieskładało.
Poczułdreszczemocjiilekkistrach.Strachgotrochę
zdziwił.
Przecieżmiejscebyłodobrzewybrane.Przemyślał
towszystko,policzył.Przygotował.Niechciałspieprzyć
sprawy.Niemógł!Tobyłajegojedynaszansa,żeby
ugryźćtematposwojemu.
Pogodateżbyładobra,upałdawałsięweznaki.Wsam
raz.
Martwiłsiętylkoodwierzeczy,którebyłypozajego
kontrolą.Nielubiłtego.Gdybytylkowszystkoodniego
zależałowtedyczułbywiększyspokój.Aleinaczejsięnie
dało.Beznichsobienieporadzi.Adrugirazichzmusić
musięnieuda.Nie,niemożejużczekać.Dziśalbonigdy.
Inaglezdałsobiesprawę,skądtenstrach:poraz
pierwszybyłotak,żeniewszystkoodniegozależało.
Imiałtylkojednąszansę.
*
GrzegorzszedłprzezgorącyBiałystokisięniespieszył.
Niemiałdokąd:kancelariaparafialnawSokółcebyła
czynnapopołudniu.Próbowałsiętamjeszczewczoraj
dodzwonić,aledowiedziałsiętylko,żejeśliniktnie
umiera,tokancelariajestczynnacodziennie