Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jakionjest?
Jakijest?Arturzamyśliłsięnachwilę.Wiesz,jak
każdyproboszcz.Jestszefem,oczekujeszacunku,
wymagaodpracowników,znaczyodwikariuszy,chwali
siętym,coma,sprzedajemagnesyzfasadąkościoła,
bozcudembiskupzabronił,trzymaowieczkitwardąręką.
Dobryjest.Terazmożebyćzajęty,bowniedzielęunich
pierwszakomunia,alepoproszę,żebyznalazłdlaciebie
czas.DladziennikarzazKrakowanapewnowykroi
zgodzinkę.Nieprzepuścitakiejokazji.Reportaż
wkrakowskiejgazecie,promocjazadarmo,kolejne
autokaryzpielgrzymami…PuszczęciSMS-ka,jaksięjuż
dodzwonię.
Dziękuję.
Dobra,Grzesiu,zbieramsię,bozarazmuszębyć
wredakcji.
Wyszlirazem.PodrodzeGrzegorzuśmiechnąłsię
dokelnerki,któradlaodmianypoczęstowała
goprzeciągłymspojrzeniem.Blondynwkratęmiał
najwyraźniejjakiśszóstyzmysł,bowostatniejchwili
odwróciłsiękudrzwiomispojrzałnaGrzegorza.Dziwnie
spojrzał:jakbysięzdenerwował.Albowystraszył.
Brunetkazatonawetniepodniosłagłowyznadswojego
talerzyka.Cóż,szkoda,żenieodwrotnie.Tylkoczemu
ontakdziwniepopatrzył?
Wydajemisię,pomyślałGrzegorz,aleodruchowo
zapytałArtura:
Naprawdęnieznasztamtegogościa?
Kogo?Tego,cosiedziałzdziewczyną?
Tak.
Znam,aletaktylkozwidzenia.Czasemnaniego
wpadamnamieście.Ostatniochybawkinie.
Zapamiętałem,bomaśmiesznekoszule.Izawszejest
zjakąśładnądziewczyną.Niekonieczniezsamą.
Tak?