Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadrugimbrzeguznajdowałasięwioskanoszącapięknąnazwę
Damaidi,czyli„Polajęczmienia”.Natymbrzegumieszkałozaś
tylkojednodzieckoSłonko.
Słonkobyłasamotnasamotnościąptaka,którynabezkresnym
błękitnymniebieniewidziżadnegotowarzysza,awprzestworzach
słyszyjedyniemachaniewłasnychskrzydeł.Narozciągającymsiębez
granicniebie,poktórymczasemprzepływająróżnokształtneobłoki,
aniekiedyjestnieskazitelnieczysteiprzypominaolbrzymią
akwamarynowąpłachtę,ptak,wchwilinajdotkliwszejsamotności,
wydajezsiebiekrzyk.Krzyktenpogłębiajedyniepustkę,aptasie
sercewypełniajeszczewiększasamotność.
Tenbrzegrzeki,dokądtylkowzroksięgał,porastałyzaroślatrzcin,
odniepamiętnychczasównietkniętychrękąludzką.Tejwiosny
wypłoszonestadobiałychczaplipoderwałosięzeswoichgniazd,
umoszczonychwnienaruszonychodstulecikępach,ikrążyłoponiebie
najpierwnadmokradłami,apotemnadDamaidi,krzycząc,jakby
chciałycośpowiedziećmieszkańcom.Niewróciłyjużjednaknaswoje
dawnelęgowiska,ponieważzajęlijeludziewieluludzi.
Jużnapierwszyrzutokaobcywyglądaliinaczejniżchłopi
zDamaidi.Przyjechalizmiasta,żebywybudowaćwtymmiejscu
domy,wykarczowaćziemięnapolaiwykopaćrybnestawy.Śpiewali
miejskiepiosenkinamiejskisposób.Ichśpiewbyłtakgłośny
idźwięczny,żewszyscymieszkańcyDamaidinadstawialiuszu.
Kilkamiesięcypóźniejztrzcinwyłoniłosięsiedemczyosiem
rzędówmurowanychdomówzczerwonymidachami.Wkrótcepotem
stanąłwysokimasztipewnegoporankazałopotałananimczerwona
flaga,niczymkulaogniaspokojniepłonącanadmorzemtrzcin.
Miastowiprzypominaliniewiadomoskądprzybyłestadoptaków
innegogatunku.Mieliwielewspólnegozmiejscowymi,ale
równocześnietakbardzosięodnichróżnili.Patrzylinawieśniaków
zzaciekawieniem,awieśniacyodwzajemnialisiętakimisamymi
spojrzeniami.Przybyszezajmowalisięswoimisprawami,mieliswoją
mowę,swojeżycie,wszystkorobiliposwojemu.Wciągudnia
pracowali,wieczoremsiedzielinazebraniachprzeciągającychsię