Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zdaniasięgwałtownieuprościły.Równooboksiebie.Jakdeski.
Ciemneszczeliny.Główkigwoździ.Podłogawzięłarozwód
ześcianami.Wszystkiemeblebyłyporozwodziezmieszkaniem.
Zostałyzamknięteściany.Szarośćskładałasięzwielucienkich
warstw.Wypatrzyłemnaspodziebłękitidocierającezłoto.Nadciągało
światłozsamegodnaszarości.„Rozwód”byłsłowempozbawionym
jakiegokolwiekśladużycia,obecnościorganizmuczyprzedmiotu.
Tosłowonieposiadałokształtu,zapachu,koloru,smaku.Wyjałowione
zwszelkichcech.Bezsilne.Konałozbezdźwięczności.Słowoknebel.
Chłódbyłodpowiedniątemperaturądlaniego.Istniałonapapierze
ijakomałypapier.Bezmożliwościkontaktuzciałem.Słowotak
pozbawionepamięcizmysłówniemogłoniczegosprawić.Byłemznów
dzieckiemprzełykającymześlinąsłowa.Jegoznaczenienadciągało
powolizobrazuprzyszłości.Takobietajużmnieniepochowa.Tej
kobietyniebędęchował.NaślubRozalkijejrodzicenieprzyjdą
razem.
Ścianaprzybiurkuzaczęłabłyszczeć.Pojawiłasięwarstewka
lodu.Odbijałsięwnimmłodybrzuchzgładką,lekkozsuwającąsię
pęczniejącąkreską.Niewidocznezbiegającesięzaplecamiręce
odsłaniałyczułąmłodośćmiejsca.Ononigdysięniestarzało.Było
zawszesenneirozebrane.Pachniałorodzajemkwiatowejziemi.
Nadługośćzłożonychpalcówdłoniwiłasięprzestrzeńzagubiona
idoodnalezienia.Należaładotwarzydziewczyny.Czekałemnajej
przyjście.Telefonściągałwzrok.Doopowiedzeniabyłahistoriaciała,
któreratowałozprzywleczonejdomałżeństwasamotności.
Wieczórprzeciągnąłmnieprzezostatnielata.
Wwyrwieipustceniebyłogranic,przestawałemodczuwaćswoje
ciało.Czekałemjeszczedługiegodziny.Traciłempewność
iprzydatność.Tęskniłemdosiły,dosprawstwa,domęskościciała.Nie
przestawałemmaleć.Badałemsięrękami,czyjestemkształtem.Byłem
bylejakąpostaciąniezmojegożycia.Byłemoboksiebie.Ostatnielata
małżeństwabyłyzapominaniemsiebie,kimjestem.Chorobamatki
zawróciłamniedodzieciństwa.Powieludzielącychodniegolatach