Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poprostu...Joanną.Kobietąteż,przyokazji.Aleprzede
wszystkimJoanną.
–PaniAsieńko...–KrawczyknachyliłsiędoJoanny
iszarmanckoująłjejdłoń,poczymucałował.Jackowi
przemknęłoprzezmyśl,żesąsiadzaczynazachowywać
sięnazbytpoufale.
–PanieMirku.–Joannawestchnęłaciężko,najej
twarzypojawiłsięjednaklekkiuśmiech.–Panwie,
żejadlapana,dlaspółdzielni...dlanaszegoosiedla...
wszystko.Alekutastokutas.Iniemówimytuprzecież
ofrędzlachczypomponach,leczoprąciu.
–Aleniemożemydaćnanaklejce„Karneprącie”,
wyśmiejąnas–upierałsięKrawczyk.
–Dlategoproponujęinnerozwiązanie–powiedziała
Joanna.–Zrezygnujmyzwulgarnychokreśleńidajmy
„Ślepagnida”.Brzmirówniedosadnie,niesądzipan?
–„Ślepagnida”...–powtórzyłKrawczyk.–Nawet
niezłe–przyznał.–Ita„ślepa”pasuje,boniewidzi,
żestajenapołowiechodnika...Podobamisię!
–No!–ucieszyłasięJoanna.–Anagrafice,natym
środkowymwysuniętympalcu,zamiastpenisa
narysujemyobrzydliwąwesz.Niktnielubiwszy.
–Nojasne.Świetnypomysł–zgodziłsię
zentuzjazmemKrawczyk.
Emocjechybazaczęłyuderzaćmudogłowy,
bozarównowyrazjegotwarzy,jakigestyprzybrały
niecodziwnąformę.Uśmiechałsięszerokoizzapałem
przytakiwałJoannie,poruszającprzytymgłową
gwałtownieirytmiczniejakdzięcioł,któryuderza
dziobemwpień.
Jacekteżpoczułprzypływemocji.Tychniechcianych.
Myślipędziłymujakoszalałe.Niemógłpozwolić,
byJoannazaanektowałanaspacerypsa.