Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jacekzakląłpodnosem,zauważywszybiegającąluzem
suczkę.ByłaniecomniejszaodKapslaiwyglądała
nanadmierniezadbaną.Lśniącadługasierśćniemal
odbijałapromieniepopołudniowegosłońca,amiędzy
włosiemdałosięzauważyćozdobną,wysadzaną
krysz​ta​łka​miob​ro​żę.
Kapsel,donogi!ponowiłkomendęJacek.Wzbierała
wnimwściekłość.Nieznosiłwymuskanychsuk
biegającychsamopas.Zbytczęstoichwłaścicielkamibyły
wymuskanepaniusie,którenawidokKapslaprawie
omdle​wa​łyzobawoswo​jepu​pil​ki.
Malinka!Jacekusłyszałzasobądźwięcznykobiecy
głos.Domyśliłsię,żetojednaztychwymuskanych.
Poluzowałtrochęsmycz,dziękiczemuKapselprawie
do​rwałele​ganc​kąMa​li​nę.
Ojej!Ma​lin​ka!Dałosięsły​szeć.Cho​dźtudomnie!
Ojej,MalinkaprzedrzeźniłcichoJacek,naśladując
cienkigłos.Jeszczebardziejpoluzowałsmycz.Kapselsię
wyrywał,aMalinka,merdajączadbanymogonem,
bezsprzeczniekokietowała,nieprzejmującsię
na​wo​ły​wa​niemswo​jejpani.
Bierzją,KapselwycedziłJacekszeptem.Zeżryj
sukę.
Malinka!Kobiecygłosstawałsięcorazbardziej
piskliwy.Icorazgłośniejszy.OpiekunkaMalinkibyłajuż
co​razbli​żej.
Jacekwyprostowałsię,gotówdokonfrontacji.
Zachwilęusłyszyspazmyilamenty,żeKapseltotaki
groźnypiesibezkagańca,atamtakamałasuczka,
de​li​kat​naiwra​żli​wa.
Wziąłoddech,zamierzającjakopierwszyprzystąpić
doataku.NaskoczyćnaopiekunkęMalinkizabrak
smyczy,nieodpowiedzialnośćiwogólewszystko,