Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MarianKowalski:WołaniemewRW2010
–Czegozazdrościszpięknejdziewczynie?
Lubiłpatrzećnaznamionajejpłci,leczczytegojejzazdrościł?
nDobrze,żejestemmężczyzną–myślał–toznaczy,żeniemamtego,coma
ona,bogdybymniebyłmężczyzną,towielebymstracił”.
–Głuptasekzciebie–stwierdziłaześmiechem,gdyjejotympowiedział.
Zanuciłasmutnąmelodię;niepamiętała,skądjązna:zfilmu,zradia.–Leczęcięz
twojejmęskiejgłupoty.
Niebyłtokomplement,atylkowyrazaprobatydlaobecnościJoachimawjej
życiu.ItomuwystarczyłodosnuciamarzeńozbliżeniusiędoIngi.
–Wiesz–szepnąłzustamiprzyjejuchu–chciałbym,abyśterazmiałanasobie
długąbiałąsuknięzkoronkami,anadgłowąniosłarozpiętąkoronkowąparasolkęz
Brugii.
Dzwoneczkiśmiechuwypełniłynoc.
–Naprawdę?–zainteresowałasiężywo.
–Tak–zapewniłszybko.
–Ktowie,możekiedyś...
–Iniebędzieszwówczassamazsiebiedrwić?–pytałdrżącymgłosem.
Spoważniała.
–Wyobrażamsobie,jakTamara,zarabiającapokazywaniemgołegotyłka,
zazdrościłabymi!
Mężczyźnieniespodobałasiętauwaga.
Myślałodługiejbiałejsukniiparasolce.
Ingaoddalałasięzgłowązwróconąkugwiazdom–martwymibanalnym.Szła
ścieżkąwzdłużmuru,naktórymsiedziałymewy,czujnieśpiące,cierpliwieczekające
naświt.
27