Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MarianKowalski:WołaniemewRW2010
JaninieJadwidze–żonie
MarioliAris–córce
Rozdziałpierwszy
1.
WczerwcowyranekIngaBral,odzianawbłękitnydres,wybiegła–podobniejakw
innedniwolneodwczesnychzajęć–naścieżkęjoggingową.Oddychającspokojnie,
bezwiększegowysiłku,poruszałasięrytmicznie,lekko,prawieniedotykającziemi;
płoszyłamewy–natrętneżółtonogieptaszyskazostrymidziobami,którymi
wydłubywałyspomiędzypłytchodnikowychjakieśokruchy.Żarłoczne,krzykliwe,
świdrującekoralikamioczu,hałaśliwietrzepoczącskrzydłami,razporazwzlatywały
nadgłowękasztanowłosej.Wówczastadrobnokościstadziewczynaodługiejszyi,
jakbypochodziłaztajlandzkiegoplemieniaKaren-Padong,pochylałasięnieco,by
uniknąćptasichpazurów.Apotemjejwąskiedłonieznówrównomierniepłynęły
przezsinepowietrze,przesyconezapachemświeżoskoszonejtrawy.
Ładnadziewczynarozpędzającaoporankuptakibardzorozbawiłaśledzącegoją
zzadrzewbezszyjnegopokurcza,jednookiegoZboczka,parkowegopodglądacza;
śliniłsię,chichotałwrękaw,zarzucałgłowąposzukującąspoczęcianakarku,znów
sięślinił,rżał.Ionmiałmiejscenatymświecie,wtymparku,takblisko
kasztanowłosejdziewczyny.
Zatrzymałająradiowareporterkawrozciągniętymwramionachwełnianym
blezerzekolorudojrzałegoowocukiwi.Podciągnęłaszerokierękawy,wysunęła
przedsiebiedyktafonnacałądługośćchudejręki.
–Dwapytania–narzucałasięzdyszanymgłosem,pożerającoczamiswąofiarę
zmewiąnieustępliwością.–Czyinstytucjerządowesązobowiązanechronić
stanowiskapracydlaswoichobywateliprzedemigrantami?Jesteśmytolerancyjni
wobecinnychwyznań?Cosądziszonoszonychczadorach,burkach?Jakbronićsię
3