Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Byłoichtrochęimusiałamsięztympogodzić.Pracawpolicjidawno
temunauczyłamnie,żenieistniejąprzestępstwadoskonałe.Dużo
zależyodprzygotowania,owszem,alesporoteżodzwykłego
szczęścia.
Pozachodziesłońcawyszłamzdomu,ubranawszarydres,
zkijkamidonordicwalkinguimałymplecaczkiem,wjakim
sportowcynoszązapaswodyalbobatonikienergetyczne.Jawswoim
schowałamdobrzenaostrzonynóż.Poręwybrałamidealną:
wpółmrokunadciągającegowieczorurozmywałysięjużsylwetki
przechodniów,ajednocześniegodzinawciążbyłanatylewczesna,
żespacerującyludzieniezwracalinasiebiespecjalnejuwagi.
Planmiałamprosty.ZadzwonićdowilliJacka,powiedziećmu,
żeodszybkiegochodzeniazkijkamizrobiłomisięsłabo,ipoprosić
oszklankęwody.Niesądziłam,żebyzatrzasnąłdrzwiprzed
potrzebującąpomocystarsząpanią.Jeślipiesbędziewdomu,udam
wystraszonąizapytam,czyniemógłbyzamknąćzwierzakawjednym
zpokoi.Coprawdauwięzionezwierzęmogłonarobićrabanunacałą
okolicę,alewrazieczegozostawałomiprzynajmniejkilkaminut,żeby
zorientowaćsię,codalejiczywogólewartoryzykować.
PoszłamnaZamkowąodstronyBoliny,przezlas.Międzydrzewami
mrokzgęstniałjużtakbardzo,żemusiałamiśćostrożnie,uważając
nakażdykrok.Sercebiłomiszybko,wkrzakachbuszowałyjakieś
stworzenia,słyszałamtrzaskiłamanychgałązekinaprawdęmiałam
nadzieję,żetoptakialbozające,aniedziki.Kiedyśnatknęłamsię
tunajednego:wielkieczarnebydlęwyszłozlasuizaczęłoszukać
czegośwtrawienaskrajuosiedla,zupełnieniezwracającuwagi
namijającychjeludzi.
Potknęłamsięnagleiprzewróciłam.Szlag,pomyślałam,czując
piekącybólzdartejzdłoniskóry.Szlag,szlag,szlag.Podniosłamsię,
pozbierałamkijkiistałamprzezchwilę,starającsięodzyskać
równowagę.Wmoimwiekumożnapołamaćsobiekości,spadając
złóżkawyglądałojednaknato,żetymrazemprzynajmniejnicsię
niestało.Trochętylkokręciłomisięwgłowie.
Zaklęłamjeszczeraz,żebydodaćsobieanimuszu.Pomyślałam