Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Zdjęciejestczarno-białeilekkoprześwietlone,takżetwarzepięciorga
młodychludziwyglądająnanimjakotoczoneaureolami.Jakby
wstępowaliposchodachdonieba,aniewsiadalidozwykłego
dalekobieżnegopociągu.Trzechchłopcówidwiedziewczyny,wszyscy
wwiekuoddwudziestudwóchdodwudziestuczterechlat,
uśmiechnięcipomimociężkichturystycznychplecaków.Tojazrobiłam
tozdjęcie.Byłrok1963,Beatlesiwydaliswojąpierwsząpłytę,ale
mywPolsceniemieliśmyotympojęcia:słuchaliśmywtedyjazzu,
Czerwono-Czarnych,czasemniecostarszychsentymentalnych
przebojów.Pamiętasz,byłajesieńjeszczedziśmogępowtórzyć
słowatejpiosenki.Zadwamiesiącemiałamzacząćklasęmaturalną,
mójbratwłaśnieskończyłstudia.Wydawalisiętakbardzodorośli
tamtegodnia,gdystojącnaperonie,żartowalinatematostatnich
prawdziwychwakacjiiprzyszłejpracy.Oczywiściechciałamjechać
znimiimyślęnawet,żeRomkapotrafiłabymprzekonać,alenasi
rodzicezdecydowaniesięsprzeciwili.Pozatymwgłębisercaczułam,
żeniepasowałabymdotegotowarzystwaopromienionychsłońcem
nadludzi,którzymieliprzejśćszlakodPolanyChochołowskiej
poschroniskowDolinieRoztoki.Byłamzbytmłoda,zbytmiękka,
pulchnaisłaba.Dlategooniodjechali,ajazostałamnaperonie,
ściskającwdłoniachaparatfotograficznymarkiZenit.Kiedytrzy
tygodniepóźniejwywołałamfilm,trzyosobyzezdjęciajużnieżyły,
aRomekzaginął.WróciłjedynieJacek.Onteżuśmiechasię
nazdjęciu,aleinaczejniżpozostali,nieszeroko,tylkouśmiechem,
którywzależnościodinterpretacjimożebyćporozumiewawczy,
nerwowyalbosmutny.Przezlatapatrzyłamnatenuśmiech,
zastanawiającsię,cosięzanimkryje,iwciążnieznalazłam
odpowiedzi.Możenic,amożewszystko.
Schowałamzdjęciedoszufladybiurka,włożyłambutyizdjęłam
zwieszakawprzedpokojucienkipłaszcz.Wolnymkrokiemposzłam
wkierunkuprzychodni,gdziemłodyuprzejmylekarzpoinformował
mnie,żejaknamójwiekjestemwcałkiemniezłejkondycji.Mówił
zlekkimzdziwieniem,atakżezdumą,jakbymojakondycjastanowiła
naszewspólne,niewiadomojakdużeosiągnięcie.Zjegopunktu