Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Roz​dział2
Wi​tekiOlga
Olgaprzyjechaławlipcu,wśrodkulata.Witekpamiętał
deszczeprzedjejprzyjazdem,kilkadnichłodu,wzgórza
zarzekąwoparachmgły.Aonajakbysłońceprzywiozła.
RanopoprosiłCentowiczaosamochódiozwolnienie
nakilkagodzin.PojechałpoOlgędoStrzelnamiała
przyjechaćnocnympociągiem.Chodziłpoperonie,
cze​ka​jącnażonę.
Wszystkiezapachylatawróciłytam,nakamiennej
płycieperonu.Zapachrozgrzanychpodkładów.Kasztany
wsłońcu,obokbudynkówstacji.Ciepływiatr,niebo,
wolnopłynąceobłoki.Szaryńskimyślałożonie.
Przypomniałsobiepierwszeumówionespotkanie
naperoniekolejkiwąskotorowej,którawtedydojeżdżała
doBelwederskiej.OlgamieszkaławKonstancinie.
Pamiętałswójniepokój,gdyprzyjechałakolejkachciał
zobaczyćOlgę,jaknajprędzej,szukałjejwśródludzi,
którzywysiedli.Ipamiętałradość,kiedyprzyszła
wkońcujeszczetrochęobca,szczupłastudentka
wpaletkuobszytymrudymfuterkiem.Miałagranatowy
bereciknagłowie.Poznalisięnazabawie,wklubie
studenckimCzerwonaOberża,woficyniekamienicy
naKruczej.Przyszłazkoleżankami.ZatańczyłzOlgą
kilkarazy,potemwyprosiłspotkanie.Pobralisię
podwóchlatach,trochęwbrewwolirodzicówOlgi.Witek
częstosięzastanawiał,jakawłaściwiejestjegożona.Czy
byłoimdobrzerazem?Czyżycienabrałobarwy,
zmieniłosięnalepszepoślubie?Kłócilisięczęsto
zbłahychpowodów.Wrozmowachzarzucałżonie,
żetraktujegozrezerwą,chłodno.Niejesteśmy
udanymmałżeństwempowtarzał.Jegourojone
pretensje,jakmówiła,irytowałybardzo.Oco
cicho​dzi?Dla​cze​goniepo​tra​fiszżyćnor​mal​nie?
Złenastrojeikłótniezdarzałysięczęściejostatnio
przedwyjazdemwsprawienowejpracy.Czułsięźle
wWarszawie.Mówił,żeprzerażagoperspektywa
nudnegoiukładnegożycia.Powolnegozdobywania
miesz​ka​nia,me​bli,sa​mo​cho​duitakda​lej.Żechcia​łbyżyć