Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Teżmiatrakcjapowiedziałcicho.
NiestetySoniamiałauszyjaknietoperz.Toznaczytakie
czułe,niewielkie.
Ażebyświedział!odparła,mierzwiącmugrzywkę.
Nicinnegoniedałobysięzmierzwić,bozarazpozakoń-
czeniurokuszkolnegoAntośtrafiłpodnożyczkifryzjera,
któryzostawiłmutylkokępkęwłosównaczubku.Odtam-
tejpory,kiedymógł,chodziłwczapce.Tylkodzidziusie
woląsiedziećprzybajusiachidurnychgrach,kiedymogą
wsiąśćnaprawdziwegokoniaipognaćprzedsiebie!
Niejestemdzidziusiem!I…i…jutrobędęjeździłna
Amisie!
Amigopoprawiłagobabcia,uśmiechającsiędziw-
nie.
Okej,zobaczymyodrzekłaSoniai,niewiedzieć
czemu,puściłaokododziadka.
Pokolacjidziadekodprowadziłchłopcówdoichsypial-
ni.Niestetyzanimi,jakogon,dreptaławścibskaSonia.
Babciarozpakowałajużwaszerzeczy.Dziadek
wskazałnaszafę,starąitrzeszczącą.
Chłopcyniepatrzylinaszafę,tylkoskoczylinałóżka,
każdynaswoje.Sprężynyjęknęły,aoni,zadowoleni,zaczęli
10