Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Mamazdjęłamuczapkęzdaszkiemipchnęłagolekko
doprzodu.
Przywitajsiępowiedziałaciepło,aleonstałjak
wmurowany.
No,chłopie,chodźdomnie!DziadekAdamroz-
łożyłszerokoręcewoczekiwaniunaukochanegownuka.
Byłwysoki,łysy,aperkatynoswogóleniepasowałdojego
twarzy.Mamcośdlaciebie!
Antośdrgnął.Prezentylubiłitobardzo.
Tak?Aco?Ruszyłwolno.
Dziadekgwizdnąłprzenikliwienapalcach(toakurat
byłofajne,samchciałbytakumieć)iotozzarogudomu
wolnowychyliłsiębrązowyłeb.Antośzmarszczyłczoło.
Czyto…
Koń!Dziadekzzadowoleniemklepnąłsiędłonią
oudo.AdokładniekucykAmigo.Będzieszmógłnanim
jeździć.Cieszyszsię?
Nieprościejwziąćzdomurower?
Rower?Dziadkowizrzedłamina.Miałwswym
obejściukilkanaściekoni,pięknychibardzozadbanych,
naktórychjeździlisztywnijakkołki,wystrojenipanowie
ijeszczebardziejwystrojonepanie.Jakbynakonianie
5