Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wybrały–stwierdziłBoreasz,awjegotoniezabrzmiałauraza.
–Dlaczegomiałbymciężałować?
–Ludzie,przynajmniejcibardziejcywilizowani,przejawiają
skłonnośćdolitowaniasięnadmałymi,bezbronnymidziewczynkami
bezdachunadgłową.
–Ludzie!–podkreśliłBoreasziSaraniemogłapowstrzymać
cisnącegosięnaustauśmiechu.–Tyśczłowiekiemmikregowzrostu,
aleświeciszjakksiężycodmocy.Niewiem,ilelatchodzisz
poświecie,alebezbronnaniejesteś!
–Czternaście.Chodzępoświecieodprawieczternastulat.
–Podniosłasię.–Choćwzależnościodtego,jakliczyć,mogęmieć
czternaście,dwadzieściadwaalbotrzydzieścisześć.Aterazwracam
nadół.
–Takwcześnie?Nocjeszczemłoda.
–Jestemgłodna,akupiłamświetneczekoladowewafle–wyznała,
rozkładającprzytymręce,jakbychciałazademonstrowaćwłasną
bezbronnośćwobecwafli.–Czekająwpokoju.Pozatymwkrótce
będziepadać,ajachciałabymsięwyspać.
Wynajęłalokumnajednąnoc:dłuższypobytmógłbywzbudzić
podejrzenia.Sarawoczachświatamiałaledwoczternaścielat,nie
radziłasobiedobrzeziluzjamiitrudnobyłojejpodawaćsięzastarszą.
–Wafle?–zainteresowałsięBoreasz.–Nigdyniejadłem
czekoladowychwafli.
–Czekoladaszkodziptakom–odparłaSarawzamyśleniu.–Ale
chybanielatawcom.Jeślichcesz,możeszpójść…poleciećzemną.
Gdyschodziłazeszczytu,wciemnościach,coruszpomagającsobie
magiąnatrudnejtrasie,Boreaszsiedziałjejnaramieniu.Apotem,
kiedydotarładodomku,wktórymzapłaciłazanocleg,otworzyłaokno
idoniewielkiegopokoikunapoddaszuwleciałczarnyptak.
*
Rokzatoczyłkoło,onizaśwciążtrzymalisięrazem,czarownica
ilatawiec,dziewczynaiczarnyptak.Wędrowali,obierająckierunki
wedlekaprysu,nierazprzecinającprzebytewcześniejścieżki.Spędzili
zimęwGórachSowichiwiosnęweWrocławiu,boobojepotrzebowali
wytchnienia.Wostatnichtygodniachlatapodróżowalibezustanku,
rzadkogdzieśzatrzymywalisięnadłużej,jakbyczuliwwietrze
zapowiedźchłodówjesieni,jakbytenwichergnałich,dokądnogi
poniosą.OpuściliPolanię.Przekroczylidwie,amożeitrzygranice,