Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tynosiłaświeleimion,janieotrzymałemżadnego.Niktnie
nadajeimionlatawcom.
–Mamjakieśwymyślić?–spytała,wiedzionaniezrozumiałym
impulsem.
Ptakmilczał.Byćmożezastanawiałsię,czywyrazićzgodę.
Wkońcuskłoniłpowoliczarnyłebek,napotwierdzenie.
–MożeBoreasz?–zaproponowałaiostrożniewyciągnęłakuniemu
rękę.
Niedotknęłapiór,zatrzymałapalceomilimetryodostregodziobu
–aonprzechyliłgłowę,pozwalającnapieszczotę.Dziwnieciągnęło
jądolatawca,możedlatego,żemiałtrochęracji:obojenależeli
dowiatruiciemności.Choćuznawanezademony,latawcebrałyswój
początekodludziiwbrewopowieściomrzadkoimszkodziły.Nie
zawierałypaktów,nieszukałymocyanijejnieoferowały,niezabijały
iczasemzdarzałosię,żepomagały.Aonaoddawnaniespotkała
nikogopodobnegosobieichoćlubiłaswojąsamotność,tapotrafiła
czasemciążyć,nawetjeślitenciężarpozostawałnieuświadomiony.
Wspomnieniazpoprzedniegożyciaimagiaoddzieliłyjąnietylko
odrodziny.
–Przyleciałeśdomnienaskrzydłachwiatrupółnocnego,możesz
więcnosićjegoimię.
–BędęwięcBoreaszem–zgodziłsięlatawiec.–Czymam
wymyślić,jakcięnazywać?Tobyłobysprawiedliwe.
–Niechbędzieitak.
–CopowiesznaSarę?
–DlaczegoSara?
–WyglądaszminaSarę,księżniczko.
–LepszaSaraniżksiężniczka.–Roześmiałasięicofnęłarękę,którą
głaskałalśniąceczarnepióra.–CosprowadzacięwTatry,Boreaszu?
–Szukamkrewniaków.Myślałem,żeznajdęichgdzieśtutaj,alesię
omyliłem.Aletoitakdobremiejscedlalatawca.Acotyturobisz,
Saro?
–Todobremiejscedlaczarownic–odparła,poczymponownie
wzruszyłaramionami.–Tuzaniósłmniewiatr,stądponiesiemnie
dalej.
–Niewracaszdodomu?
–Niemamdomu–oświadczyłabezśladugoryczywgłosie.
–Iżebyśminiepróbowałsięnademnąlitować!Niemamgo,bomieć
goniechcę,bojestemwolnaitakwybrałam.
–Latawceteżniemiewajądomówiwcaletegosobiesamenie