Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wędrówki,podczasktórejniezawszeznalazładachnadgłowąiciepły
posiłek.
Czarnyptaknadleciałwrazzpółnocnymwiatrem,gdydogasały
ostatniepromieniesłońca.Opadłnakamieńnieopodaliprzyglądalisię
sobiedługąchwilę–itakjakonawiedziała,żeptakniejestpoprostu
ptakiem,takonwiedział,żedziewczynaniejestzwykłądziewczyną.
–Jesteślatawcem–powiedziaławkońcu,przysiadając
nakamienistejziemi.
Oddychałaszybko,jakpodługimbiegu,oczylśniłyjejodmocy.
Wiatrrozczochrałwłosyizarumieniłbladepoliczki.
Bylitutylkowedwoje:małoktozaryzykowałbywyprawęwgóry,
kiedyzmierzcha,wicherwiejewtwarz,agęstechmurygrożąrychłym
deszczem.Tylkogłupcy,tylkoszaleńcy.Tylkoczarownicailatawiec,
którzyniemusielisięlękaćnawałnic.
–Jesteśczarownicą,księżniczko–odparłptakizatrzepotał
skrzydłami,nastroszyłpióra.Byłtrochęwiększyodkruka,dzióbmiał
ostrzejszy,aoczywielkie,poptasiemuokrągłe,alemałoptasie
wwejrzeniu.–Ijakjanależyszdowiatruiciemności.
–Należętylkodosiebieiniejestemksiężniczką–zaprotestowała.
–Nienazywajmnietak.Aleowszem,jestemczarownicą.
–Ajaowszem,jestemlatawcem.Trafnieodgadłaś.Nawet
czarownicomzrzadkasiętoudaje,spotkałemtrzyczyczteryitylko
jednamniepoznała.Przegoniłamniezpłotu,myślałachyba,
żeprzyleciałemjąuwieść.
–Spotkałamkiedyśtrzyczyczterylatawce–stwierdziła,
uśmiechającsiępółgębkiem.
Toteżbyłystarewspomnienia,alezamazane,niemaljuż
zapomnianeiwypranezemocjiinnychniżnieuchwytnatęsknota.
Sylwetkinatlechmur,wysoko,wysokonadgłową,ciemnyptak
przysiadającynamurze…
–Naprawdę?–zdziwiłsięptak.–Niewielunaszostało,panienko,
acistarsitrzymająsięniebaiunikająludzi.
–Wolałabym,żebyśnienazywałmniepanienką.
–Jakwięcmamcięnazywać?Czarownicą?
–Mogębyćdlaciebiepoprostuczarownicą.–Wzruszyła
ramionami.Imionabyłylekkieiłatwedozmiany,akażde,które
przybierała,pozostawałotaksamoobceiporzucałaje,ledwozgubiła
zoczutych,którzyjepoznali.–Mogęciteżpodaćjakieśimię,ale
zmieniamjetakczęsto,żetobezcelowe.Ajakpowinnamciebie
nazywać?