Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Alejedziemypodrugiejstroniejezdni.
Tak,tutajsiętakwłaśniejeździ.Przyzwyczaiszsię.
Dziwnietutajjest.Naraziestaramsięprzystosować.Wierzmi.
Losrzuciłmnietutajbezpytania.Więcstaramsię,jakmogę,bynie
oszaleć.Odnaleźćsię...noijakośżyć.
Pewniezostawiłaśtamchłopaka,co?WPolsce...Igorspojrzał
naniązuwagą.
Przeciwnie.Toonmniezostawił.Dalekojeszcze?Amanda
skierowaławzroknarozlewającysięnalewoocean.
Janigdyniezostawiłbymtakiejdziewczynyjakty.
Łatwomówićtakiesłowa.Toniebyławielkamiłość.Iraczejbyła
krótka.Ale...straciłamsercedotychspraw.
Proszę,tylkoprzeztojednoniepowodzenienieskreślajmnie
odrazu.
Amandaczułanasobiejegospojrzenie,odktóregozaczynałojejsię
robićciepło.
Lubięcię,jesteśdobrymkolegą.Niechtakpozostanie,okej?
Naraziesięnatozgadzam.Igornieoczekiwanieścisnąłjejdłoń,
leczAmandacofnęła.
Chybadojeżdżamyzmieniłatemat.
Zatrzymalisięnaparkingu.Igornaglespoważniał.Jegowysiłki,
byAmandazwróciłananiegouwagę,narazienieprzynosiłyefektów.
Wdodatkuznowuzaczęłopadać.
Cóż,niechtakbędzie...westchnął.OtonaszeklifynaWhite
Rocks.Zabrałaścośprzeciwdeszczowego?
Nie,alecomimożezrobićletnideszcz?Widziałamjużtenklif,
alezdaleka.Jestpiękny.Iwydawałomisię,żektośnanimstał
irozważał,czyskoczyćdooceanu.
Samobójcówidziwakówtuniebrakuje,zresztąjakwszędzie
skwitował.